Dostałam dziś w pracy paczkę "mikołajową". Nie taką dla dziecka ze słodyczami itp., ot każdy pracownik miał rano na biureczku taką oto niespodziankę. Zawartość: paczka goździków (takiej przyprawy) czekolada gorzka pomarańcz piernikowy renifer (podobno niezbyt jadalny) całość w folii I tu pojawił się dylemat: o co chodzi?? czy to jakieś jaja?? może to jakaś zagadka- zadanie na wyobraźnię?? Akcja "pamiętacie PRL" czy coś?? Że to niby takie atrybuty świąt?? wiadomo, ale po co mi to?? Hm... na ale mówię sobie: luzik, co roku były bony na Mikołaja, może to tylko taki wstęp? Myślę sobie tak: Jak w każdej korporacji pewnie wyślą maila z info, życzeniami, itp - tzw. komunikacja do listy dystrybucyjnej "calafirma". Czekam, czekam, nie ma maila... konsternacja rośnie...niepokój... chyba nas jednak wydymali... Cóż, cudów się nie spodziewałam, życie mnie ostatnio boleśnie sprowadza na ziemię, już sama nie wiem czy się śmiać czy płakać nad tymi życiowymi absurdam...