W zeszłym roku było tak: W czerwcu stałam się posiadaczką pojazdu marki Peugeot 106 rocznik 1997. Jesienią przyszła pora na wymianę opon na zimowe; dodam że kupiałam zimówki na felgach razem z autem, prawie nie jeżđzone bo leżały gdzieś w piwnicy. Więc jesiennego wieczoru 2011 roku wracam autem po wymianie kół do domu – trasa Bukowno-Sosnowiec. Ja swoim Waldkiem (bo tak się moj wóz nazywa), za mną mąż swoim autem. Po ujechaniu ok.20km czuję, że coś mnie ściąga w prawo. Jako kompletnie zielony kierowca pomyślałam „ pewnie źle wyważone koła”, ujechałam jeszcze kawałek ale coś mi nie pasowało więc stanęłam na poboczu. Kapeć. Kapeć mega, rozwaliłam oponę na drobno! Więc po ciemku mąż mi wymienia koło - zapasowe jest pod autem, patent koszmar żeby je wyjąć, ale wyjścia nie ma. Ok, zestresowana dojeżđżam do domu, uff... Plan był że następnego dnia po pracy pojadę do warsztatu po nową oponę i przełożenie. Więc następnego dnia zestresowana mknę do pracy, wyczulona na ...