Austria - Thalhofergrat

Długi czerwcowy weekend zaplanowany był na wyjazd wspinaczkowy do Austrii, w okolice Wiednia - celem jest pasmo Thalhofergrat koło miasteczka Alland. Wyjazd zorganizowany przez Krzyśka Wróbla u którego mój Raf robił kurs wspinaczki; de facto większość uczestników to osoby albo z kursów od Krzyśka, albo z gliwickiej ścianki. W sumie było nas 16 osób, fanów wspinaczki na różnym poziomie wtajemniczenia.
Wypad zaczął się już w środę, tak aby w czwartek od rana być już pod skałą - dojazd to 5godzin wiec bez problemu. Oczywiście biwakujemy na Campie (o uroczej nazwie Paradise Garden), 3,5 dnia poświęcamy na wspinaczkę. Całe dnie spędzamy w skałach, walcząc z materią i własnymi ograniczeniami fizycznymi i psychicznymi. Upał dokucza, co dzień ok.30stopni Celsjusza; na szczęście skały w lesie i z możliwością wspinania zarówno po wschodniej jak i zachodniej stronie, więc można było uciec przed słońcem i dalej sie wspinać. Fotografowanie za to trudne, bo duże kontrasty - stąd "przepały" (plus brak warsztatu, eh...).



 Po środku pasma skał jest jama - okno, które jest świetnym skrótem na drugą stronę; na szczęście z poręczówką.



Jeśli chodzi o samą wspinaczkę, to skała nas troszkę oszukała - wydawała się poszarpana więc myśleliśmy że będą fajne chwyty. Nic bardziej mylnego - okazało się, że krawędzie są albo z opadające, albo mało przyczepne. Walczyliśmy jednak dzielnie, ja mniej, Raf więcej. Drogi o trudności 5-6 były ok dla większości, choć kilka osób miało "parcie na cyfrę" i robiło mocne rzeczy. A najważniejsze że wszyscy zadowoleni.