Geocaching - Sosnowiec (cz.I)
Zaraziłam się. Od syna. Zaczął coś opowiadać, że z chłopakami szukają skrytek ale myślałam że to jakaś zabawa. Potem dopiero padło słowo Geocaching i wszystko stało się jasne. Wiedziałam co to jest bo jakiś czas temu w mojej kochanej radiowej Trójce była o tym audycja - podobała mi się i dlatego zapamiętałam. Teraz przyszło to do mojego życia.
Więc o co chodzi w tym Geocachingu? Po zasady, cel itp. odsyłam do internetu. Dla mnie to współczesne szukanie skarbów. Zabawa w odkrywcę, taki Indiana Jones ale z GPSem. I muszę powiedzieć, że na razie mi się bardzo podoba! Po pierwsze można zobaczyć fajne miejsca, z reguły skrytki (kesze - spolszczone określenie) są tak umiejscowione aby przy okazji pokazać jakieś ciekawe miejsca, przybliżyć historię, poznać, zobaczyć, doświadczyć. Ja już odwiedziłam w Sosnowcu miejsca o których nie wiedziałam, albo jak wiedziałam to nigdy się nie wybrałam. Po drugie jest zabawa, szukanie, odkrywanie, analizowanie wskazówek itp. My zaczęliśmy od najprostszych skrytek, ale są też takie gdzie musisz rozszyfrować jakąś zagadkę lub zadanie aby znaleźć współrzędne miejsca. Po trzecie - dla mnie chyba najważniejsze - Młody odrywa się od komputera i wychodzi z domu, robimy coś RAZEM jako rodzinka. Bezcenne, zwłaszcza że nastolatki to trudny temat jeśli chodzi o rodzicielstwo.
Zaczęliśmy zabawę w tym tygodniu, czyli możemy powiedzieć, że od kwietnia. Najpierw najbliższe miejsca, najłatwiejsze skrytki. Trochę nie wiedzieliśmy jak to ma wyglądać, jak szukać (ogarnąć technologię GPS vs apki do geochingu). Na razie mamy zdobyte 4 kesze, jeden nie znaleziony. Nie będę opisywać tu samych skrytek bo popsuło by to zabawę innym, raczej miejsca które dzięki temu odwiedziłam. Fotki robione adhoc telefonem ale już wiem że następnym razem biorę aparat.
Plac Papieski. Pamiątka pielgrzymki Jana Pawła II w 1999. Dla mnie wyjątkowe miejsce bo byłam tam wtedy. Dzisiaj to ładnie zagospodarowana przestrzeń, alejki, ławeczki, zielone miejsce otoczone blokowiskami. Centralny punkt to oczywiście pomnik Jana Pawła II oraz krzyż.
Krzyż Felixa. Przejeżdżałam koło niego wielokrotnie myśląc, że to jeden z przydrożnych krzyży i kapliczek; nie wiedziałam że ma taką historię. Wzgórze to kopiec graniczny z XVIw. Sam krzyż upamiętnia Feliksa Kleszczowskiego który w XIX wieku był dąbrowskim lekarzem. Ciekawy artykuł tutaj :http://klimontow.na12.pl
Kościół ewangeliczny w Sosnowcu. Pozostałość po zakładach przędzalniczych H. Dietla (XIXw), przyklejony do zrujnowanych hal fabrycznych. Sam kościół z zewnątrz wygląda ładnie. Vis a vis Pałac Dietla - moja wizyta w 2013 opisana tutaj; http://mika0228.blogspot.com/2013/04/sosnowiec-paac-dietla-czi-042013.html . Własność prywatna - dodam; boli mnie że takie piękno nie jest udostępniane wszystkim... Lubię te okolice, dla mnie panuje tu klimat dawnej świetności przyprószonej kurzem i nadgryzionej upływającymi wiekami. Postindustralne, poprzemysłowe tereny mają coś w sobie co mi się podoba, ten stan rozkładu gdzie pod odpadającą farbą możesz dostrzec piękno okiennego gzymsu, kształtu dachu, mosiężnej klamki; pobudza moją wyobraźnię.
Zamek Sielecki. Najstarszy zabytek Sosnowca. Historia dostępna w sieci więc nie będę powielać. Mimo licznych przebudowań wciąż wygląda jak zamek, na szczęście nie jest siedliskiem kiczu tylko sztuki. Ale przyznam się, że nie byłam nigdy wewnątrz, coż... wszystko przede mną.