Sandomierz cz.2

W planach na „sandomierski weekend” mieliśmy również wycieczkę rowerową.  W okolicy znaleźliśmy kilka tras ale nasz wybór padł na niebieską. Ruszamy z rynku w towarzystwie rycerzy udających się na wartę na rynku.



Z miasta wyjeżdżamy w kierunku północnym, po kilku kilometrach zostawiamy wszystkie zabudowania za nami i wjeżdżamy w łąki; droga przechodzi w polną. Wokół zieleń, sady jabłkowe. Pniemy się pod górkę i zjeżdżamy w dół wąwozami. Jest piękna słoneczna pogoda - jak na rower nawet za piękna. Po ulewach z dnia wcześniejszego niektóre miejsca są mocno błotniste, ale to dodatkowa ”atrakcja”. Dalsza trasa bocznymi dróżkami –przyjemna.




Po drodze mijamy też wioski, zapomniane miejsca jak np. ruiny kapliczki pośród pól uprawnych, ruiny baszty (kapliczki) w Kicharach. 




Przy winnincy sandomierskiej robimy postój ale jest za wcześnie na degustację – szkoda; no ale na rowerze  pod wpływem to już byłoby szaleństwo, hehe. 




 Ostry podjazd pod Góry Pieprzowe daje nam się we znaki, ufff.... ale za to widok na panoramę Sandomierza i Wisłę świetny! Po odpoczynku już tylko dojazd do miasteczka i upragniony prysznic. 





Bardzo przyjemnie spędzony czas, 27km przejechane na luzie. Trasa często prowadziła polnymi drogami, opłotkami lub bocznymi uliczkami dzięki czemu jechało się przyjemnie i bezpiecznie. Cieszę się, że udało nam się razem, rodzinnie, w dobrych nastrojach.