KPG - Gorce, Turbacz 1310m n.p.m.

Po wakacyjnej przerwie wracamy z Koleżanką w góry. Ja oczywiście "celuję" w szczyty z Korony Gór Polskich, zataczając coraz szersze koło od domu, na razie z zasięgiem jednodniowej wycieczki.
Więc padło na Gorce. Prognoza na niedzielę była dobra, choć bałam się, że po piątkowym załamaniu pogody w górach może być mniej optymistycznie niż mówiły meteogramy. Na szczęście udało się i pogoda była wymarzona, słoneczna; choć chwilami czuć już jesień w powietrzu...
Ruszaliśmy z Koninek, według info z internetu szlaki niebieski i zielony schodzą się przy stacji narciarskiej więc tam zostawiamy samochód (parking płatny 15zł! a że poza nami jest tylko kilka samochodów to nie da się wyłgać...). Pierwszy Zonk - nie ma tu szlaku zielonego którym chciałyśmy iść do góry! Pani z kasy Gorczańskiego Parku Narodowego doradziła wjazd kolejką lub wejście zboczem pod kolejką na szlak. Eeehhh... no nic, jest szlak niebieski, więc zmiana planów - niebieskim do góry. Idziemy sobie dziarsko w rześki poranek, turystów jest niedużo ale są i przed i za nami, mijamy się na postojach. Początkowo jak zawsze pod górkę dosyć żwawo, chwilami nawet schodki - łapiemy zadyszkę. Ale urocze polany, gesty las pachnący grzybami, piękne widoki nas pocieszają.


Nasze serce skrada Polana Turbacz - cudne widoki, a do tego stado owiec wędruje sobie przez łąkę...


A dalej Szałasowy Ołtarz gdzie JP II celebrował mszę świętą.  Ale nie zatrzymujemy się na długo, idziemy dalej bo cel naszej wędrówki już blisko, zostawiamy polanę za sobą.


Dochodzimy do schroniska PTTK Turbacz, popas na słoneczku - nie odpoczywamy bo się nie zmęczyłyśmy (jak to?!!). Do szczytu jest 10 minut, pamiątkowe zdjęcie (jest!! zdobyty kolejny szczyt!) i idziemy dalej czerwonym szlakiem aż do skrzyżowania pod Obidowcem; tu skręcamy na zielony szlak z powrotem do Koninek.  Ludzi tu już więcej niestety (pewnie wyjeżdżają kolejką, tak sobie myślimy...). Po drodze upamiętnione miejsce katastrofy lotniczej z 1973r.



Schodząc niżej dalej zachwycamy się pięknem Gorców, zielenią drzew i złotem traw. Szlak zielony początkowo jest stromy (schodki) ale zaraz wchodzimy na polanę i potem idzie się już łagodnie, przyjemnie; dopiero koniec jest znowu stromszy jak to zwykle bywa na końcu/początku szlaku. Oczywiście nie ustajemy w szukaniu grzybów, w lesie jednak więcej "psiaków" i muchomorów, a prawdziwki i podgrzybki (mamy 2 szt) najwięcej w siatkach innych wędrowców. Za to jest dziewięćsił i płonące czerwienią głogi.



Jak zawsze w górach cudowny dzień, pełny relaks i pozytywne myślenie.

Cała trasa zajęła nam 6 godzin z wszystkimi przerwami, dystans 19km. Polecam bo malownicza i łatwa wycieczka, na dużym luzie i bez większego zmęczenia.