Tatry. Małołączniak 2096m n.p.m., Giewont 1894m n.p.m.

Wakacje to intensywny czas i trudno czasem zgrać plany wszystkich osób - ale na szczęście druga połowa sierpnia jest dla nas łaskawa (kolejny rok z rzędu) i udaje nam się spędzić weekend w Tatrach. Wyjątkowo "Nam" bo Mój Małżonek postanowił mi towarzyszyć, ku mojej wielkiej radośći! Plan był dosyć prosty - Małołączniak jako część górskiego wyzwania koleżanki; a resztę ustali się w zależności od pogody, dyspozycji, humoru. Bez spinki, na luzie. Sobotni poranek był trochę mglisty, ale zanim się zebraliśmy do wyjścia, wyszło słońce. Więc przez Dolinę Kościeliską szło się w cieple, słońcu, porannej energii. Trasa którą obraliśmy to niebieski szlak od Przysłopu Miętusiego. W cieniu lasu chłodniej, im wyżej i dalej w dzień, tym więcej białych obłoków. Gdy wchodzimy w piętro kosodrzewiny i powyżej, niebo jest szare, szczyty schowane w bieli. Ale widoki zacne. I nasza nagroda nr1 - dwie kozice (tata + dziecko) tuż nad szlakiem! To nam daje kopa, zastrzyk energii na dalszą wspinaczkę...