Poświątecznie...

Długo oczekiwane minęły szybko - za szybko.
Było rodzinnie i według mnie udanie, bez "spinki" i udawania, dopisały dobre humory, obyło się bez spięć. Tegoroczne Boże Narodzenie było dosyć przewidywalne, nie zaskoczyło mnie niczym; trochę szkoda. Choć ja też podeszłam do Świąt bez rewolucyjnego nastawienia, raczej wierna byłam "tradycji"  - więc jest sprawiedliwie.
Jak zwykle mówię sobie, że "za rok to...", no zobaczymy!
Tradycyjne świąteczne prezenty były bardzo udane z mojej perspektywy. Cieszy mnie to że innym podobało się to czym ich obdarowałam. Osobiście najbardziej zadowolona jestem z termokubka i książki o Radiowej Trójce.


Jedyny minus Bożego Narodzenia 2012 to infekcje - tzw. jelitówki, które dopadły mnie i Kamila. Dla mnie nie było to takie straszne, uniknęłam świątecznego obżarstwa. Szkoda tylko dzieciaka, który się źle czuje i męczy, Biedaczek. Życzenia Zdrowia wydają się takie oklepane, ale wg. mnie to najważniejsze i najcenniejsze. Reszta może być, nie musi, da się przeżyć; ale bez zdrowia...
No i śniegu mogło być troszkę by nadać magiczną atmosferę tym dniom; cóż, może na Wielkanoc będzie biało i zrodzi się nowa tradycja?