Goteborg (12/2013)
Moja
pierwsza wizyta w Szwecji - służbowy wyjazd na jednodniowe spotkanie z
klientem. Podróż z Krakowa do Goteborga to ok. 5 godzin przy dobrym połączeniu.
Po wylądowaniu wysiadłam na terminalu gdzie ściana imituje nadmorska, ludowa
chatę, z drzwiami, oknami z widokiem na morze... i skrzeczącymi mewami. Ok -
myślę sobie, faktycznie jestem w innym kraju/świecie. Kolejna rzecz która mnie
zaskoczyła to ze jest cieplej niż w Polsce - Skandynawia była dla mnie
synonimem zimna do tej pory. Ceny tez mnie zaskoczyły ale mniej przyjemnie.
Miasto czyste i zadbane, robi mile wrażenie.
Przejdźmy
do tak zwanego "czasu wolnego" którego mieliśmy kilka godzin po
skończeniu obowiązków. Ja byłam zdeterminowana aby zobaczyć jak najwięcej się
da bo nie wiadomo czy taka okazja się powtórzy. Oczywiście po zmroku bo
dzień tu krótszy a zima za pasem; miało to swoje plusy i minusy ale o tym za
chwilę. Zaczynamy od stadionu Ullevi, potem wędrując uliczkami za cel obieramy
"Avenyn" - to słynna, największa ulice-aleje prowadząca aż do Gotaplatsen.
Po drodze podziwiamy ferie świateł i kolorów, cale miasto błyszczy od
świetlnych ozdób - przecież to okres przedświąteczny! Tu duuuży plus spaceru
przy świetle księżyca - w dzień nie dostrzeglibyśmy tego wszystkiego.
Rozkoszuję się świecącymi dekoracjami równocześnie łapiąc nastrój radości i
wyczekiwania. Świąteczny klimat wniósł tez zespół wokalny ustawiony w kształcie
choinki i entuzjastycznie wyśpiewujący świąteczne piosenki. Milo, bardzo milo i
ciepło się zrobiło. Ukoronowaniem spaceru jest dotarcie do pomnika Posejdona i
gmachu muzeum(?). Spacerując, okiem uwieczniam co piękniejsze miejsca, widoki,
detale. Tu podam minus wieczornego spaceru - fotografowanie to wyzwanie;
zwłaszcza gdy masz aparacik kompaktowy i zmarznięte paluszki, hihi. Podsumowując, Goteborg to ładne miasto, podobało mi się i chętnie bym tu jeszcze zawitała. Zwłaszcza ze jeden z obowiązkowych punktów moich wyjazdów nie został zrealizowany, a mianowicie kupno pamiątkowego magnesika (no comments).