Narciarskie Ferie 2015 - Tarvisio- Camporosso

Po trzech latach wracamy w to samo miejsce. Trocha jak deja vu, bo ten sam miesiąc, hotel, ekipa, stoki... tylko dzieciaki większe, heheh. Jak było w 2012 - odsyłam tu Tarvisio Camporosso-022012.html. Wówczas ja byłam po skręceniu kolana, Kamil uczył się jeździć. Teraz za to mogliśmy na spokojnie rozjeżdżać górskie szczyty.
Było świetnie, na sześć dni - cztery w pełnym słońcu. Dopisały humory, zdrowie (?!), towarzystwo. Czego chcieć więcej!!? 

Niektóre zdjęcia bardzo podobne do tych z 2012 - celowo.





Być we Włoszech na nartach i nie rozgrzewać się Bombardinio... niedopuszczalne !!
 



Popularnie nazywane "dywanami" zawsze w miejscach gdzie można przedostać się z jednego wyciągu na drugi: w jedną stronę zawsze jest z górki, w drugą zaś, żeby nie męczyć się "na Justynę", zrobione takie wyciągi taśmowe.

 

Bonus: Prywatna taksówka naszej koleżanki.
A tak serio to wypadek na stoku typu 100%pecha, na płaskim początku stoku mąż wjechał w żonę. Wyglądało bardzo, bardzo poważnie. Skończyło się na potłuczeniach i lekkim wstrząsie mózgu oraz pękniętej kości policzkowej.  Dla tych co jeżdżą bez kasków i w okularach  korekcyjnych - ku przestrodze.