Leskowiec (922m n.p.m.)
Moja pierwsza zimowa wyprawa piesza w góry. Pogoda się zapowiadała stabilna - mroźna ale bez opadów śniegu, chęci były, grupka trzech kobietek, plan też się znalazł (refleksja na ten temat na końcu). Idziemy na Leskowiec.
Postanawiamy ruszyć z Krzeszowa, czerwonym szlakiem w górę. Auto zostawiamy w centrum wsi przy sklepie na parkingu, szlak jest tuż obok. Przechodząc przez koniec zabudowań spotykamy staruszkę, która wskazując na drogę w pola i las mówi " nikt tędy nie szedł, śnieg Pani!". Hm... ale na szczęście znajdujemy ślady butów i przez pewną część trasy będziemy za nimi podążać - wg. naszej wizji kobieta plus mężczyzna ;).
Śniegu sporo ale nie kopiasto, podłoże zmrożone więc ślady widoczne - również zwierząt. Pierwsza myśl: niedźwiedź! Zimny pot na plecy... teraz wiem że to raczej duży pies. ? tak?!
Zaufanie do śladów bywa zwodnicze chwilami, idąc po odciskach butów innych turystów nagle zapadam się po kolana w błoto! Faktycznie, weszłam w środek rozlewiska błotnego, jakiejś rozjeżdżonej drogi - gdybym się rozejrzała i pomyślała to mogłabym tego uniknąć. Ale się stało, hej przygodo! Od teraz już idziemy czujniej, kijki w razie czego służą do sprawdzania gruntu. Jest wesoło i humory nam dopisują, trasa jest łagodna, spacerowa wręcz.
Idąc czerwonym szlakiem dochodzimy do drogi - odśnieżonej i uczęszczanej przez samochody, więc najprawdopodobniej prowadzącej do schroniska (bo gdzieżby indziej). Tym się sugerując idziemy nią dalej do góry, mimo iż nie ma oznaczeń szlaku. Dochodzimy w końcu do szlaku żółtego- niespodzianka! zmieniło to nasz plan, ale co tam, ważne że wiemy jak iść dalej. Jesteśmy coraz wyżej i coraz więcej śniegu i bieli wokół nas. Widoki piękne, bajkowa kraina śniegu.
Leskowiec (922 m n.p.m.) wita nas mgliście, widoczność żadna - trzeba będzie wrócić tu latem aby podziwiać panoramę.
My ruszamy do schroniska, gdzie się ogrzewamy, posilamy, rozmawiamy (piękne palmy pod sufitem!) ... aż się ciężko zebrać w dalszą drogę tak nam miło. Ale trzeba.

Postanawiamy zrobić dłuższą pętlę tak aby zejść zielonym szlakiem do punktu wyjścia. Grzbietem (szlak czerwony) idzie się fajnie, trasa do punktu Nad Przełęczą Beskidek jest rozjeżdżona przez skitury; dalej idziemy po śladach butów aż do Skrzyżowania pod Smrekowicą. Tu zmieniamy szlak na zielony, prowadzący do Targoszowa. Niespodzianka! jesteśmy pierwsze które wybierają tą drogę, więc brniemy przez śnieg (na szczęście sypki i średnio tak do pół łydki) i wytyczamy drogę pilnie obserwując oznaczenia na drzewach.
W środku lasu natrafiamy też na dziwną budkę na stercie kamieni, zasypaną śniegiem - po odgarnięciu białego puchu odkrywamy rzeźbę Maryi z Jezusem. to kapliczka.
Do pierwszych zabudowań dochodzimy gdy już zmierzcha, więc postanawiamy nadłożyć drogi i iść wzdłuż drogi asfaltowej. Ostatnie 5km pokonujemy więc asfaltem z czołówką na głowie - dłuży się niemiłosiernie ale wyjścia nie ma, trzeba dojść do punktu startu.
Cała wyprawa zajęła nam blisko 8 godzin (przy czym przerwa w schronisku 1,5h), według Endomondo 20km - dużo! zdecydowanie za dużo jak na tę porę roku. No i planując trasę trzeba wziąć pod uwagę, że dzień krótszy (to uwzględniłyśmy) i że czasy przejść są inne niż na mapach i oznaczeniach szlaków (o tym zapomniałyśmy).
Ale droga przefajna, szło się bardzo dobrze, a widoki- ACHHHH!!
Zimowe wędrówki spodobały mi się, trzeba pamiętać o dobrym ubraniu, wyposażeniu i zaplanowaniu trasy, ale w zamian można dostać piękne widoki, ciszę i spokój.
Śniegu sporo ale nie kopiasto, podłoże zmrożone więc ślady widoczne - również zwierząt. Pierwsza myśl: niedźwiedź! Zimny pot na plecy... teraz wiem że to raczej duży pies. ? tak?!
Zaufanie do śladów bywa zwodnicze chwilami, idąc po odciskach butów innych turystów nagle zapadam się po kolana w błoto! Faktycznie, weszłam w środek rozlewiska błotnego, jakiejś rozjeżdżonej drogi - gdybym się rozejrzała i pomyślała to mogłabym tego uniknąć. Ale się stało, hej przygodo! Od teraz już idziemy czujniej, kijki w razie czego służą do sprawdzania gruntu. Jest wesoło i humory nam dopisują, trasa jest łagodna, spacerowa wręcz.
Idąc czerwonym szlakiem dochodzimy do drogi - odśnieżonej i uczęszczanej przez samochody, więc najprawdopodobniej prowadzącej do schroniska (bo gdzieżby indziej). Tym się sugerując idziemy nią dalej do góry, mimo iż nie ma oznaczeń szlaku. Dochodzimy w końcu do szlaku żółtego- niespodzianka! zmieniło to nasz plan, ale co tam, ważne że wiemy jak iść dalej. Jesteśmy coraz wyżej i coraz więcej śniegu i bieli wokół nas. Widoki piękne, bajkowa kraina śniegu.
Leskowiec (922 m n.p.m.) wita nas mgliście, widoczność żadna - trzeba będzie wrócić tu latem aby podziwiać panoramę.
My ruszamy do schroniska, gdzie się ogrzewamy, posilamy, rozmawiamy (piękne palmy pod sufitem!) ... aż się ciężko zebrać w dalszą drogę tak nam miło. Ale trzeba.
Postanawiamy zrobić dłuższą pętlę tak aby zejść zielonym szlakiem do punktu wyjścia. Grzbietem (szlak czerwony) idzie się fajnie, trasa do punktu Nad Przełęczą Beskidek jest rozjeżdżona przez skitury; dalej idziemy po śladach butów aż do Skrzyżowania pod Smrekowicą. Tu zmieniamy szlak na zielony, prowadzący do Targoszowa. Niespodzianka! jesteśmy pierwsze które wybierają tą drogę, więc brniemy przez śnieg (na szczęście sypki i średnio tak do pół łydki) i wytyczamy drogę pilnie obserwując oznaczenia na drzewach.
W środku lasu natrafiamy też na dziwną budkę na stercie kamieni, zasypaną śniegiem - po odgarnięciu białego puchu odkrywamy rzeźbę Maryi z Jezusem. to kapliczka.
Do pierwszych zabudowań dochodzimy gdy już zmierzcha, więc postanawiamy nadłożyć drogi i iść wzdłuż drogi asfaltowej. Ostatnie 5km pokonujemy więc asfaltem z czołówką na głowie - dłuży się niemiłosiernie ale wyjścia nie ma, trzeba dojść do punktu startu.
Cała wyprawa zajęła nam blisko 8 godzin (przy czym przerwa w schronisku 1,5h), według Endomondo 20km - dużo! zdecydowanie za dużo jak na tę porę roku. No i planując trasę trzeba wziąć pod uwagę, że dzień krótszy (to uwzględniłyśmy) i że czasy przejść są inne niż na mapach i oznaczeniach szlaków (o tym zapomniałyśmy).
Ale droga przefajna, szło się bardzo dobrze, a widoki- ACHHHH!!
Zimowe wędrówki spodobały mi się, trzeba pamiętać o dobrym ubraniu, wyposażeniu i zaplanowaniu trasy, ale w zamian można dostać piękne widoki, ciszę i spokój.