Beskid Śląski - Chata Wuja Toma
To chyba pierwszy rodzinny wyjazd w góry, taki że wyjeżdżamy sobie wszyscy razem z domu, bo owszem, zdarzało się że szliśmy w trójkę na piesze wędrówki ale najczęściej na jakiś dłuższych, wakacyjnych wyjazdach. A tym razem pandemia i siedzenie w domu dało się nam wszystkim już tak we znaki (zwłaszcza Młody), plus mój Mąż ostatnio też stwierdził że "chodzenie po górach może być", że gdy rzuciłam temat jedźmy na spacer w góry - obaj mężczyźni się zgodzili! Szok i niedowierzanie! No i oczywiście radość że w końcu razem...
Trasę musiałam dostosować do uczestników, czyli miała być krótka i łagodna, spacerowa, tak aby zachęcić a nie zniechęcić. Szukałam i szukałam, aż w końcu padło na trasę z Brennej żółtym szlakiem do Chaty Wuja Toma. Zaczęliśmy w południe, w mroźny (-6 stopni) dzień, z szarym niebem pełnym śniegu i deszczu nad głowami. Trasa łagodna, śnieżny las, pod stopami kilka centymetrów śniegu. Idzie się przyjemnie. Ostatni odcinek pod Przełęcz Karkoszczonka oblodzony więc idziemy czujnie. A na przełęczy mocny zimny wiatr, maluje szadzią drzewa na biało. I choć widoczność ograniczona bo mgliście, to jest urokliwie, tajemniczo, bajkowo.