Tatry. Rusinowa Polana i Schronisko w Dolinie Roztoki

 Sylwestrowy dzień wykorzystujemy na tatrzański spacer, bo pogoda za dobra by siedzieć w czterech ścianach. Pięknie świeci słońce i jest ciepło, przyjemnie. Szlak, który ja wybrałam, bo jeszcze nim nie szłam, to z Wierchu Poroniec na Rusinową Polanę (zielone oznaczenia). z Głodówki do punktu startu mamy 2km z małym dodatkiem, więc postanawiamy iść na nogach. Dzięki temu udaje mi się zobaczyć znany widok na drogę wiodącą w Tatry. Jest w niej coś sentymentalnego.

Szlak zielony okazuje się bardzo przyjemną trasą spacerową, z małym wzniosem, spokojnie wiodącą przez las aż do okolic Gołego Wierchu (hihi, mam swoją górę!), gdzie można podziwiać tatrzańską panoramę. A że szlak łatwy i przyjemny, idealny dla rodzin, jest na nim tłoczno - ale nie przeszkadza mi to, bo wygrywa radość obcowania z przyrodą. Wchodząc na Rusinową Polanę w oczy rzuca się strome zbocze prowadzące na Gęsią Szyję.

Na polanie tłumy wygrzewające się w słońcu i podziwiające piękno Tatr. Dołączamy do nich na długą chwilę relaksu.


Dalej ruszamy niebieskim szlakiem w dół, do rozwidlenia Czerwone Brzeżki. Skręcamy w czarny szlak prowadzący na Polanę pod Wołoszynem. A stąd w dół czerwonym szlakiem, aż do Drogi Oswalda Balzera. Muszę powiedzieć, że ta trasa (czarny i czerwony odcinek) okazały się bardzo malownicze, towarzyszyły nam piękne widoki kiedy szlak trawersował zbocze. Bardzo, bardzo przyjemna wędrówka. A na zdjęciu poniżej widać dolinkę z mostkiem w cieniu, i świerkiu w słońcu - jak dwie pory roku na jednym pejzażu.

Gdy już dochodzimy do "drogi pielgrzymkowej na Morskie Oko" (drogi Oswalda Balzera), podchodzimy kawałek aż do rozejścia szlaków przy Wodogrzmotach Mickiewicza. Schodzimy w dół zielonym szlakiem do Schroniska w Dolinie Roztoki - w ten sposób w dwa dni przechodzimy całą dolinę.

W dole trafiamy do krainy lodu - piękne ośnieżone drzewa, kryształki lodu oblepiające każdą gałązkę. Magicznie.

Schronisko jak zawsze rzuca na mnie swój urok. Od momentu ujrzenia go, osadzonego w dolince, pięknego drewnianego budynku, po piękny bożonarodzeniowy wystrój, skończywszy na pysznej kuchni: borowikowa z kluseczkami i szarlotka miód-malina (jedyny minus to mało sympatyczna obsługa - a szkoda, bo wiele zależy od ludzi, którzy budują atmosferę miejsca). 

Posileni, wdrapujemy się z powrotem na główną arterię turystyczną i schodzimy do Palenicy Białczańskiej.

Zrobiliśmy fantastyczny spacer, idealne zakończenie roku. A jak mówią, jaki ostatni dzień roku, taki będzie kolejny. Pod kątem pieszych wędrówek, bardzo, bardzo bym chciała.

I jak zawsze, mapka poglądowa wg https://mapa-turystyczna.pl.

A sama zabawa Sylwestrowa w Głodówce, jak zwykle świetna. Dużo tańczenia i skakania, totalny luz i swoboda (takie rzadkie u mnie). A o północy ognisko, szampan pod gwiazdami, życzenia....

Dobrego 2025!!