Posty

Wyświetlanie postów z 2013

Świątecznie - poświątecznie (12/2013)

Obraz
...i już po. Jak było? Powiedziałabym że "jak zwykle". Na przygotowania i szaleństwo sprzątania się nie załapałam- na szczęście(!?)- gdyż jak co roku spędzaliśmy święta poza domem. Więc ubraliśmy choinkę, z Młodym zrobiliśmy prezenty hand-made czyli dziecięca radosna twórczość, upiekliśmy pierniczki. Spakowaliśmy prezenty, skromne i bez szaleństw. Wigilia pracująca, po pracy na kolację i kolejne dni do rodziny. Obżarstwa nie było, raczej umiarkowane objadanie się. Kościół i kolędy. Tapczan i telewizor. Lekkie zmęczenie przyszło już w pierwszy dzień świąt wieczorem, nie jestem przyzwyczajona do takiego monotonnego, nużącego trybu życia. Ale wytrwałam, a co. Na minus pogoda, nieprzyzwoicie ciepło (12stopni!!). Na plus cała reszta. Nie ma co marudzić, święta to specyficzny czas i trzeba je brać takimi jakie są i co ze sobą niosą, z czym się wiążą - tradycja... Świątecznie udekorowane domki, miło wieczorem jest, te to klasyk który zawsze mi się podoba: ...

Goteborg (12/2013)

Obraz
Moja pierwsza wizyta w Szwecji - służbowy wyjazd na jednodniowe spotkanie z klientem. Podróż z Krakowa do Goteborga to ok. 5 godzin przy dobrym połączeniu. Po wylądowaniu wysiadłam na terminalu gdzie ściana imituje nadmorska, ludowa chatę, z drzwiami, oknami z widokiem na morze... i skrzeczącymi mewami. Ok - myślę sobie, faktycznie jestem w innym kraju/świecie. Kolejna rzecz która mnie zaskoczyła to ze jest cieplej niż w Polsce - Skandynawia była dla mnie synonimem zimna do tej pory. Ceny tez mnie zaskoczyły ale mniej przyjemnie. Miasto czyste i zadbane, robi mile wrażenie.   Przejdźmy do tak zwanego "czasu wolnego" którego mieliśmy kilka godzin po skończeniu obowiązków. Ja byłam zdeterminowana aby zobaczyć jak najwięcej się da bo nie wiadomo czy taka okazja się powtórzy.  Oczywiście po zmroku bo dzień tu krótszy a zima za pasem; miało to swoje plusy i minusy ale o tym za chwilę. Zaczynamy od stadionu Ullevi, potem wędrując uliczkami za cel obieramy "Avenyn" - ...

100 dni coachingu

Obraz
Zaczęło się od tego że Kuzyn poprosił abym polajkowała jeden profil na wiadomym portalu społecznościowym - jak ja polajkuję a potem on to będzie 100 osobą i wygra nagrodę. „Co mi tam, pomogę” pomyślałam. Klikłam. I okazało się że ktoś nas ubiegł i 100 osobą byłam ja :). W ten oto sposób wygrałam 100 dni coachingu. Hm… ale co ja wygrałam tak naprawdę?? Pojęcia brak, sprawdziłam szybko tenże profilek – który przecież lubię – i okazało się że ma to coś wspólnego z zdrowym trybem życia, fitnessem i żywieniem. No ok, może być, nie jest to pranie mózgu więc mi nie zaszkodzi (?). Najpierw odezwał się do mnie Pan B. (mój trener), poprosił o wypełnienie ankiety na temat mojej aktywności ruchowej, zwyczajów żywieniowych, wagi wzrostu trybu życia itp. Na tej podstawie dostałam dwutygodniowy (na razie) plan ćwiczeń i dietę. Przez telefon dostałam instrukcje, zasady, ten tzw.”coaching”; bo przecież w dzisiejszych czasach wszystko jest wirtualne i online.  No i zaczęła się zabawa… W...

"GUIDO" - Zabytkowa Kopalnia Węgla w Zabrzu (11/2013)

Obraz
Postanowiliśmy zabrać dzieciaki na małe zwiedzanie tego co pod ziemią. "Guido" było mi znane z opowiadań jako bardzo fajne miejsce. Teraz mogę to szczerze potwierdzić i polecić.  Dla zwiedzających dostępne są dwa poziomy: 170 i 320 m. Oczywiście zwiedziliśmy oba. Pierwszy zjazd na 170m. w kilkuosobowej klatce. Pod ziemią czysto i ładnie, jasno, przygotowane ekspozycje dotyczące historii i zasad wydobywania węgla. Pan Przewodnik - górnik z x-latami pod ziemią - opowiadał zabawnie i przystępnie; no może przystępnie dla tych co rozumieją "godkę", bo przecież wszystko w kopalni jest " po śląsku". Ale bardzo, bardzo ciekawie. Więc począwszy od zasad działania wyciągów, było o historii tej kopalni, o zwyczajach, o św. Barbarze i Skarbniku, o konstrukcjach chodnika, metodach zdobywania i przenoszenia urobku, o... dużo tego było, godzina bez przerwy. Potem zjazd na 320m. Tutaj już kurz i pył, ciemniej i bardziej "kopal...

Pilica (11/2013)

Obraz
Wybierając się do rodziny na wsi (takiej prawdziwej, rolniczej, z trzodą, hektarami i maszynami), zatrzymaliśmy się w Pilicy na krótki spacer. Tutejszy pałac to zamek, hm... ja będę mówić pałac bo mnie zamku nie przypomina. http://zamki.res.pl/pilica.htm. Przed wejściem tabliczka że teren prywatny i wstęp wzbroniony (kiedyś kupiony przez Panią Piasecką-Johnson, nie wiem, kto jest obecnie właścicielem: państwo?), jednakże w internecie wyczytałam że turystów nie wyganiają więc wchodzimy za bramę. Do pałacu prowadzi park otoczony murem; w parku stare,  powykrzywiane drzewa - niczym z horroru, brr.. nocą musi tu być strasznie... Pałacyk powoli się wyłania w miarę spaceru pod górę. Po obu stronach budynki - po lewej waląca się wozownia, po prawej bliźniaczy budynek odremontowany i zamieszkany. Kontrast ogromny. Niestety centralny obiekt jest w kiepskim stanie, choć kiedyś musiał wyglądać imponująco o czym świadczą zdobienia murów i wieńczący je rzeźby - rycerz oraz tarcze herbowe...

W Dolinie Wiercicy (10/2013)

Obraz
Podróżując wielokrotnie na trasie S-c - Garnek/k.Cz-wy wybieramy zawszę uroczą trasę przez Janów i Złoty Potok - głównie ze względu na krajobrazy i pyszne pstrągi.  W Przyrowie mijamy kościół p.w. św. Mikołaja, XVIwieczny, po renowacji. Wnętrze nieodgadnione. Czekając na kupno ryb podziwiam piękne buczyny w jesiennym słońcu. Niestety, jakoś zawsze wracamy w poimprezowej "niewformie" i nie mamy mocy na spacerowanie, szkoda...