Małe radości - B+ (01/2013)

Jako mała dziewczynka zaczytywałam się w książkach o Pollyannie - dosyć naiwnej historii dziewczynki która we wszystkim starała się dostrzec coś pozytywnego. Założenie jest dobre, jasne że zamiast martwić się i smucić, rozpaczać bo czegoś nie mamy, lepiej jest cieszyć się z tego co tu i teraz. Tak chyba i łatwiej i zdrowiej żyć (zwłaszcza dla zdrowia psychicznego).

Właśnie: małe radości. Problem tkwi w ich dostrzeganiu, to trudne zadanie, trzeba chyba przestawić optykę i postrzeganie siebie i wszystkiego co nas otacza
Weźmy obecną sytuację. Od wtorku domowy szpital, chory mąż i chore dziecko. Ja pracuję, robię wszystkie codzienne rzeczy plus jestem ich pielęgniarką 24 godzinny na dobę. Do tego i mnie dopadło, więc kicham i kaszlę jak "stary gruźlik"; co z tego, dalej muszę być na pełnych obrotach. Zaczął się weekend, dwa dni wolnego, trzy marudne osoby w jednym pomieszczeniu (czyli tam gdzie telewizor), uwięzione w czterech ścianach. Gdybyśmy byli zdrowi to cieszyłoby mnie że jest czas na bycie razem; teraz brak nam na to sił, pomysłów i możliwości co zrobić z czasem - nie wiem jak długo ze sobą wytrzymamy, mam nadzieję że nie dojdzie do rękoczynów...
Więc jak tu znaleźć coś pozytywnego? Szukam....
Moja mała radość to kwiatki na storczyku  - pierwszy raz udało mi się wychodować nowe kwiaty; radość tym większa że część pąków uschła i tylko dwa rozwinęły się w drobne, delikatne kwiaty.
Czy to ma jakiś związek z domowym szpitalem? Nie wiem ale będę dalej próbować cieszyć się tym co mam. 

B+ czyli be positive, współczesna mutacja carpe diem.