Starigrad - Paklenica - wakacje 2016
Rozmów wakacyjnych było dużo, pomysłów co gdzie i z kim. Z grubsza było wiadomo z kim (tak aby Młody miał towarzystwo kolegów), w który rejon Europy (Chorwacja i... ) i czego nie chcemy robić (plażing, smażing i drinking tylko). Trudno się planuje jeśli nie masz konieczności zarezerwowania kwater/hotelu, lotu itp. (my jak zwykle na luzie - namioty i własny samochód) ale w końcu się udało. Co prawda jak usłyszałam, że w to samo miejsce po raz trzeci to trochę się zmartwiłam, ale nie mając innej opcji zaczęłam zastanawiać się czym Starigrad może nas zaskoczyć jeszcze.
I zaskoczył.
Po 15 godzinach jazdy stawiamy domki u Marii na polu, pijemy powitalną rakiję. I zaczynamy wakacje 2016.
Starigrad nie zmienił się przez te dwa lata. Plaże urocze choć wąskie, ludzi znośna ilość. Morze spokojne i ciepłe, pozwalające łowić rybki i kraby, nurkować w masce całymi godzinami.
Starigrad nie zmienił się przez te dwa lata. Plaże urocze choć wąskie, ludzi znośna ilość. Morze spokojne i ciepłe, pozwalające łowić rybki i kraby, nurkować w masce całymi godzinami.
Spacer po mieście to niezliczone bogactwo owoców i ziół - migdały jedzone prosto z drzewa, rozmaryn kradziony z żywopołotów, winogron rwany prosto z patio.
W połowie wyjazdu zrobiło się wietrznie. Bora. Gwałtowny choć ciepły wiatr wiejący z gór w stronę morza. Trzy noce i dwa dni szumu, nagłych podmuchów zabierających oddech, nie przespanych nocy w połamanym namiocie, spacerowania pod wiatr, zamkniętych dróg. Duże przeżycie, nie umiem powiedzieć, czy dobre czy złe. Nikomu nic się nie stało a to najważniejsze.
A morze wyglądało ciekawie, tak pełne fal i wodnej mgiełki unoszonej przez wiatr, w stalowym kolorze.
Dla kontrastu - spokój zachodów słońca.
W sumie lubię to miasteczko, czuję się tu prawie jak w domu.
Ale pięknych miejsc, których jeszcze nie widziałam, jest mnóstwo... Drugi tydzień miał być alpejskim rowerowaniem, ale się nie udało. No cóż...