2020 - Podsumowanie

Sama tak na prawdę nie wiem jakim przymiotnikiem określić podsumowywanie tego roku - dziwne? trudne? inne? Chyba podsumowanie zwyczajne, tylko rok taki jakiś... Rok 2020. Niepodobny do żadnego do tej pory. Rok pod znakiem pandemii, SARS-CoV-2, COVID-19, koronawirusa. Nowa rzeczywistość pod każdym względem.


Ja podsumuję czym był dla mnie, jak wyglądał MÓJ 2020.

Postanowienia noworoczne. Uczynione jeszcze w "starej" rzeczywistości, kiedy nie przyszło mi do głowy że świat się na chwilę zatrzyma a potem będzie kręcił wokół innej osi. Miałam tylko jedno postanowienie: ukończenie Korony Polskich Gór. Zostały mi na ten rok 4 szczyty, rozrzucone po różnych kierunkach wschód - zachód. I mimo pandemii i ograniczeń w podróżowaniu udało się - równo 3 letni projekt został zakończony, zwieńczony szampanem na szczycie Lackowej. Duma, że się nie poddałam, wytrwale dążyłam do celu. 

Życie w czasie pandemii. Mimo iż od marca COVID-19 zagościł w Polsce, udało się mimo wszystko kilka podróży. Wypad do Lwowa będzie pamiętny, bo po przyjeździe na miejsce 4 marca usłyszeliśmy w TVP Polonia, że w naszym kraju też "to" już jest. TO=Wielka niewiadoma. Jeszcze po powrocie przysłowiowym "rzutem na taśmę" udał się nam nasz babski Dzień Kobiet. A potem lockdown, lęk, obawy, tego było w tym roku aż nadto...

Co mi się jeszcze udało? Dużo w gruncie rzeczy, tak sobie myślę. I żagle na Mazurach. I wakacje w Polsce. Górskie wyprawy - w sumie tylko w marcu i maju nie byłam ani raz, ale w innych miesiącach po kilka razy! Ilość postów na blogu w 2020 świadczy że nie było tak źle. 

Parę planów niestety zostało zawieszonych "na kołku" budząc smutek i tęsknotę: 120ste urodziny na Przegibku i nieodżałowany koncert Pearl Jam (życiowy cel ciągle odwlekany, jak się już w końcu zdecydowałam to pandemia pokrzyżowała plany). Wakacje za granicą też nie doszły do skutku. Cóż, dla mnie to rzeczy odroczone w czasie więc będzie na co czekać.

Co mi się jeszcze udało? Zachorować na Covid-19 o ile można to uznać za osiągniecie (hahaha!), przejść chorobę w miarę dobrze. Napisałam o tym, nie jest to miłe wspomnienie ale jest - jak mawia Sylwia Królikowska, "ani dobre, ani złe, po prostu doświadczyłam"

A przede wszystkim udało mi się chyba spojrzeć na życie z innej perspektywy. Na  to co mam, wokół siebie. Bliskich - doceniłam jak są dla mnie cenni i ważni. Jak dużo dają mi wsparcia i jak ja mogę dać cząstkę siebie im. Relacje z ludźmi - te prawdziwe przetrwały czasy fizycznego (społecznego) dystansu, może i zmieniły formę ale nie czas oceniać czy na lepsze czy na gorsze. Dostosowanie do sytuacji to też ważna umiejętność, bez żalów i rozpamiętywania. I z tego też jestem zadowolona. Nauczyłam się nie planować, nie kontrolować, żyć tu i teraz. Wykorzystywać każdą okazję. Cenić spokój i stabilizację, nie zawsze gonić "za czymś". Mniej zwracać uwagę na rzeczy materialne. Patrzeć w siebie i w innych.

 

Mój 2020 w liczbach to:

45 postów na blogu
17,5 książek przeczytanych 
150 aktywności na Endomondo
35 aktywności na FB (posty, oznaczenia)
4 kilogramy nadwagi 

Podsumowując: 

Jaki będzie 2021? Wydawałoby się, ze 2020 postawił  nisko poprzeczkę dla życzenia "aby kolejny rok był lepszy od obecnego" - przekonamy się z czasem. Na pewno będą i plany, i postanowienia noworoczne, i nowe rzeczy do doświadczenia. Więc czekam co przyniesie i szykuję się na... wszystko.