Tatry. Sarnia Skała 1377m n.p.m
Wreszcie udało się wybrać w Tatry, pierwszy raz w tym roku. Od kilku tygodni, obserwując posty innych o zimie w pełni i pięknej pogodzie, bałam się, że nam prognozy spłatają figla. Niepotrzebnie.
Plan trasy wykluł się dopiero w piątkowy wieczór po wielu negocjacjach. Udało mi się przeforsować trasę na Sarnią Skałę - nie jest zbyt wymagająca i długa, więc idealna na rozruch w zimowej atmosferze. Plus nie byłam tam jeszcze.
Ruszamy z Kuźnic niebieskim szlakiem na Kalatówki. Piękna słoneczna pogoda, ciepło (10 stopni, w słońcu dużo więcej!), bardzo bardzo przyjemnie. P.S. obowiązkowo w miniraczkach bo ślisko. Na Kalatówkach wita nas piękny widok.
Po krótkej przerwie ruszamy dalej, Ścieżką Nad Reglami (czarny szlak) w stronę Czerwonej Przełęczy. Początkowo stromo w górę, ale widoki rekompensują pot i ciężki oddech. Idzie mi się dobrze, ścieżka dobrze wydeptana więc nie ma większych trudności. Jest czas na złapanie myśli.
Z przełęczy rozpoczyna się "atak szczytowy". Szczyt od razu nam się pokazuje jako prawie pionowa skała, robi wrażenie. Jak już się wdrapałam na górę, panorama Tatr z Giewontem na pierwszym planie mnie zachwyciła. Ten majestat w bieli, świecący się w marcowym słońcu. Mogłabym tak siedzieć i patrzeć, myśleć, bez końca...
Ale to nie koniec naszej wędrówki. Schodzimy i ruszamy w stronę Doliny Strążyskiej. Szybko się schodzi, z dodatkową energią po zdobyciu szczytu. W dolinie najpierw ruszamy pod Wodospad Siklawica. W pełni zamarznięty, robi wrażenie.
Potem już tylko w dół czerwonym szlakiem, u wlotu doliny skręcamy w prawo w Ścieżkę pod Reglami - miły spacer, aż do Wielkiej Krokwi.
Cała trasa nie była trudna, ale jak na pierwszą większą wyprawę w Tatry wystarczy. Nogi rozruszane. Wrażeń moc.