Tatry. Wielki Kopieniec 1328m n.p.m

 Niedzielny poranek był lekko pochmurny, bo w nocy padał deszcz. Martwiłam się, że ze spaceru w góry będą nici, ale na szczęście z każdą chwilą pogoda się poprawiała. Idziemy na Wielki Kopieniec.

Ruszamy z Toporowej Cyrhli, zielonym szlakiem, spokojnie pod górę przez las, aż do Polany Kopieniec. Postanawiamy najpierw iść na szczyt. I już wiem, że to był dobry plan bo widoki ze szczytu fantastyczne (mimo iż chwilę musimy czekać aż się chmury podniosą i pokażą całe piękno Tatr).




Na szczycie spędzamy dłuższą chwilę ciesząc oczy i duszę, rozpoznając szczyty na które patrzymy i oczywiście planując gdzie następnym razem pójdziemy. Ale w końcu trzeba zejść na dół (drugim wejściem/zejściem, ale na dół do parkingu wracamy tym samym szlakiem).  Polana jest bardzo urokliwa, pokryta bielą, uśpione bacówki grzecznie stoją w rządku. A na polanie, tam gdzie śnieg się już stopił, witają nas pierwsze krokusy!!


Oznaki wiosny nas bardzo bardzo cieszą, słynne tatrzańskie krokusy to symbol wiosny. Spotykamy je jeszcze niże w Toporowej Cyrhli, całą łąkę. 


Cały weekend był magiczny. Cudowna pogoda. Piękne widoki. Tatry w majestacie zimy wyglądają dumnie, nieosiągalnie. Ich cudowna panorama towarzyszyła nam jeszcze podczas drogi powrotnej do domu, z okien samochodu patrzyliśmy i brakowało nam słów...