Beskid Śląski. Równica 884m n.p.m. przez Horzelicę i Orłową
Dawno nie byłam w Beskidach. Wrześniowa pogoda niezbyt zachęcała, chłodno i deszczowo. Ale jak na ten weekend zapowiedzieli w końcu mniej deszczu, to postanowiłam wykorzystać "okienko pogodowe".
Razem z B. chciałyśmy zrobić niezbyt długą i przyjemną trasę. A że na Równicy nie byłam, to dla mnie był dobry plan. Żeby nie było tak łatwo i prosto, ruszamy z Brennej Leśnicy czarnym szlakiem najpierw na Horzelicę. Ładna pogoda, dobrze się idzie choć się zasapałam jak zwykle pod górę. Po drodze urocze muchomorki, od maleńkich po dojrzałe, przecudne!
Idąc dalej na Stary Groń, skręcamy na żółty szlak - w dół do wioski. A potem znowu pod górę żółtym szlakiem, na Orłową. A po drodze grzybobranie! Buszujemy po lesie wzdłuż szlaku i szukamy leśnych skarbów - są podgrzybki i prawdziwki, kilkanaście grzybków ląduje w naszych siatkach. Pogoda bardzo przyjemna więc humory dopisują.
A z Orłowej znowu w dół niebieskim szlakiem - już trochę zmęczona jestem że znowu w dół, to mnie troszkę demotywuje; widoki na szczęście piękne więc łapię te pozytywne rzeczy. Zanim wejdziemy na szczyt robimy przerwę na posiłek (tu dosyć komercyjnie, restauracje jedna koło drugiej, dojazd autem, turyści- spacerowicze; nie nasze klimaty).
Wchodzimy na wierzchołek Równicy, pamiątkowe zdjęcie pod tablicą i wracamy - robimy skrót do szlaku niebieskiego leśną ścieżką, a potem już w dół zielonym szlakiem z powrotem do Brennej. Łącznie wyszło 20km, w tym kilka razy góra - dół, przez co wycieczka nie należała do spacerowych (mapka niedokładna bo nie uwzględnia naszego "skrótu").
Ale zadowolenie ogromne. I sos grzybowy pycha!