Jogowe wyciszenie. Listopadówka w Nieprześni cz.1

Od jakiegoś czasu ćwiczę jogę. Celowo pisze ćwiczę bo chodzę do klubu fitness na zajęcia. Owszem, zajęcia prowadzone są bardzo fajnie, ale nie jest to do końca prawdziwa praktyka jogi, gdzie łączy się ducha z ciałem.

Więc kiedy koleżanka zaproponowała wyjazd na długi listopadowy weekend ze szkołą jogi do której o uczęszcza, pomyślałam "czemu nie?" to może być świetna okazja by spróbować takiej głębszej jogi, oraz przetestować wyjazdy "wyciszające" i zobaczyć czy to coś dla mnie.

Jedziemy ze szkołą jogi Padma z Żor do Nieprześni, małej miejscowości koło Nowego Wiśnicza. Tutaj gości nas kompleks wypoczynkowy Nieprześnia 1, gdzie na terenie należącym do starego dworku przygotowano oazę spokoju, pyszną kuchnię (boskie jedzenie!!) i warunki do ćwiczeń, medytacji i relaksu. Bardzo tu urokliwie, mnóstwo zieleni, przestrzeni, różne możliwości relaksu.


Nasz grafik jest dosyć dobrze wypełniony. Dwa razy dziennie praktyka jogi, trzy posiłki, do tego dodatkowe warsztaty - joga twarzy, Ajurweda, medytacja, koncert gongów. Jest też tak zwany "czas wolny", choć mija bardzo szybko. Moje ciało nie jest przyzwyczajone do takiej częstotliwości wysiłku i przy ćwiczeniach jogi ok. 3 godziny dziennie, plus spacer po okolicy, to są momenty że odczuwam zmęczenie. Ale dusza odpoczywa. I czuje się na prawdę w równowadze. Spokojna. Szczęśliwa. 

Praktyki jogi to pełne skupienie, więc zdjęć tylko kilka. Poznaję metodykę i zasady, Agnieszka prowadzi bardzo ciekawie nasze sesje. Ufam jej. Moje stanie na rękach oraz Pincha Mayurasana (stanie na przedramionach) były koronowaniem dwóch dni ćwiczeń. To dowód na to, że się nie poddaję i stawiam czoło wyzwaniom, zawsze krok do przodu; nie boję się próbować, mimo iż znam swoje ograniczenia. I jestem z tego - z siebie - dumna.


A to mała sesja na pomoście z B., bardziej zabawa niż praktyka jogi.


Po powrocie do domu śmiało stwierdzam, że był to  Bardzo Udany Długi Weekend. Nie jestem w stanie znaleźć jednej rzeczy, z której nie jestem zadowolona. No dobra: w czwartek były mega korki i nie zdążyłyśmy na pierwsze warsztaty - ale to wina złego planowania po naszej stronie. Miejsce, plan wyjazdu, ludzie, atmosfera, jedzenie, klimat: Re-we-la-cja! Nie były to jakieś "Wow" i wybuchy ekscytacji, raczej zadowolenie, satysfakcja, ukojenie. 
Udało mi się wyciszyć i wsłuchać w siebie, nie potrzebowałam obecności innych, dużo myśli przebiegało przez moją głowę. Dobrych myśli. Dużo się dowiedziałam od innych, mam o czym myśleć i nad czym pracować. I chętnie będę takie wyjazdy powtarzać.