Rodos na Rodos (07/2012)
Skoro Rodos to odwiedzamy też stolicę wyspy - Rodos.
Zaczynamy od portu w którym stał Kolos Rodyjski (po grecku Kolossus, bo kolos to w języku greckim tylna cześć ciała ;) ). Hm... robi wrażenie, jeśli faktycznie stał w rozkroku opierając nogi o oba brzegi, to musiał być napraawdę duuży. Obecnie dwie kolumny z jeleniami - to symbol wyspy. W drodze do latarni morskiej odwiedzamy średniowieczne wiatraki.
Dalej udajemy się do starego miasta oddzielonego grubymi murami obronnymi, przenosimy się w czasy średniowiecza. I tu - po pierwszym zachwycie wąskimi uliczkami i kamiennymi domami - Zonk: sklepiki, budki, knajpki z markizami zasłaniającym widoki - koszmarr... Po obejrzeniu kilku punktów obowiązkowych, jak Meczet Sulejmana Wspaniałego i Pałac Wielkich Mistrzów Zakonu Joannitów, postanowiliśmy pobłądzić po bocznych zaułkach - to było to!!
Mimo iż męska część rodziny miała dość, wyciągłam ich jeszcze na wzgórze by podziwiać hellenistyczne pozostałości. Więc wędrówka pod górę w trzydziestoparo-stopniowym upale aby obejrzeć usytuowany w oliwnym gaju, odrestaurowany stadion olimpijski oraz górujące nad nim ruiny Świątyni Appollina z II w. p.n.e. Piękna panorama na miasto wynagrodziła pot wspinaczki.