Modeliniaki

Mój syn zawsze lubił się bawić figurkami - i tak jest nadal. Przedtem, gdy najfajniejszą zabawką były klocki Lego, to co było najważniejsze w zestawach to właśnie figurki. Oczywiście, po jakimś czasie, gdy dany zestaw przestał go aż tak interesować a "na topie" pojawiało się coś innego, figurki ulegały modyfikacjom - głowy, włosy, ręce, korpusy itp. ulegały demontażowi.  Przemieniał, ba, nawet przemalowywał pisakami - ku rozpaczy nas rodziców, którzy "ciężką kasę" wydali na zestawy lub figurki; które w ich perspektywie uległy zniszczeniu. Eh...
Ale zawsze ceniłam Młodego za twórczość i inwencję, tego nie mogę powiedzieć. 
Teraz klocki leżą, na tapecie są gry komputerowe (ku rozpaczy rodziców, strasznie ci rodzice rozpaczający są... hehehe). I? Twórczość przeniosła się na lepienie figurek z modeliny.
Najpierw była "faza" Assasin's Creed - pierwsze figurki z tej masy plastycznej, w całości wykonane przez Młodego.  




A obecnie Five nights at Freddy's.







Może nie są ta rzeczy zrobione idealnie, ale jak na 9,5 latka, z dosyć przeciętnymi zdolnościami plastyczne, jestem pełna podziwu i dumy - dbałość o szczegóły bardzo duża. To zajęcie uczy też, że nie wszystko można kupić lub też kupić się powinno. Wpajam też Młodemu, że rzeczy ręcznie zrobione mają wyjątkową wartość, są unikalne. Więc znalazły się na bloggu żeby przetrwać jak najdłużej; bo pamięć bywa zawodna.