Zakopane - cz1.
Krótki, bo tak na prawdę na 1,5 dnia wypad do Zakopanego. O tym miejscu marzyłam od dawna bo chciałam pokazać je Synowi jako element poznawania Polski; a Zakopane na tle zimowych Tatr to by było coś!
Więc zaraz po świątecznych dniach ruszamy do tzw. zimowej stolicy Polski. Pogoda nie jest wymarzona - na plusie, pochmurno, no ale na to nie poradzimy nic, w domu też nie lepsza aura.
Po dotarciu na miejsce noclegowe na Harendzie, wsiadamy w busik i jedziemy do Zakopanego coś zjeść i pospacerować. Najpierw coś dla ciała - wszechobecne "góralskie" karczmy i restauracje jakoś nas nie zachęciły, menu barowe i pewnie jakość też adekwatna. Więc wybieramy włoską kuchnię - Cristina Restorante na Placu Niepodległości - gorąco polecam!
A potem spacer, czyli oczywiście Krupówki. W wieczornej i świątecznej odsłonie prezentowały się ładnie. Oczywiście tłumy ludzi, jarmarczne klimaty - ale starałam się patrzeć ponad to. Więc spacer uznaję za udany.
Powrót do Zakopanego po 15stu latach. Z trudem rozpoznawałam niektóre miejsca, wiele się zmieniło, część "kultowych" miejsc zniknęła - największe zaskoczenie, to że zamiast restauracji Morskie Oko jest Biuro Informacji Miejskiej! Ale dorożki stoją dalej tym samym miejscu, baby z oscypkami handlują na ulicy; no i Biały Miś pozuje do zdjęć!
To ciekawe jak pewne rzeczy zapamiętujemy; pamięć je przerysowuje ze strzępków wspomnień; konfrontacja z rzeczywistością bywa zaskakująca. Ciekawe doznanie.
To ciekawe jak pewne rzeczy zapamiętujemy; pamięć je przerysowuje ze strzępków wspomnień; konfrontacja z rzeczywistością bywa zaskakująca. Ciekawe doznanie.