Zakopane - cz2.
Drugi dzień pochmurny i deszczowy więc niestety Tatry w zimowej odsłonie pokazały się tylko na chwilkę i w małym kawałeczku, szczyty tonęły w chmurach. Szkoda wielka. Zostaje nam więc Zakopane i jego uroki i cienie.
Ale najpierw spacerek po Harendzie - podziwiając góralskie budowle, studnie kapliczki i domy, docieramy do drewnianego kościółka na Harendzie; jest piękny z zewnątrz (zamknięty niestety).
A tuż obok niego muzeum Jana Kasprowicza (nie zwiedzamy) i mauzoleum artysty i jego żony.

A tuż obok niego muzeum Jana Kasprowicza (nie zwiedzamy) i mauzoleum artysty i jego żony.

W Zakopanem zaczynamy od Gubałówki - nie ma co liczyć na podziwianie panoramy Tatr, czyli głównej atrakcji tego miejsca. Chwilę spacerujemy ale zaczynam zacinać deszcz ze śniegiem, więc chowamy się na kawkę i grzane winko. Ładne świetlne dekoracje, po zmroku musi tu być na prawdę ładnie.
Zjeżdżamy na dół i odwiedzamy Kościołek i Cmentarz Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku. Moja podróż w czasie - zawsze odwiedzałam to miejsce będąc w Zakopanem. I dalej ma ono swoją moc, jestem pod jego urokiem. Kościółek mamy dla siebie na kilka minut, bo już trwają przygotowania do uroczystości żałobnej. Ale po cmentarzu spacerujemy spokojnie, w zadumie.
Kolejny punkt na naszej trasie to Wielka Krokiew, czyli maszerujemy przez całe miasto na drugi koniec. Ale zrobiło się późno i wyjazd na górę okazał się bezcelowy - no cóż, następnym razem.
Posilamy się w La Playa Beach Barze (haha, w górach!) - pycha pizza i fajny chilloutowy klimacik.
Kończymy dzień bo jesteśmy zmęczeni; to był dobry dzień.
Był to udany wypad i jestem zadowolona. Było rodzinnie i dobrze. Choć pogoda nie pozwoliła mi na podziwianie piękna gór, to chociaż udało się pokazać parę rzeczy Młodemu. Nie zdążyliśmy wszystkiego obejrzeć bo brakło czasu a nie chcieliśmy ganiać jak wariaci, lecz cieszyć się pobytem i odpoczywać. I to się udało.
Miasto zmieniło się odkąd byłam tu ostatnim razem gdzieś 15 lat temu. Nie jest takie straszne. Owszem, Krupówki zatłoczone ale na sopockim molo jest podobnie. Owszem, komercha, ale na gdańskiej starówce również jarmarcznie bywa. Zresztą, góralskie klimaty i chyba góralska mentalność właśnie taka jest - prosta, niewyszukana, chwilami jarmarczna. Ma to też swój urok, zamiast krytykować trzeba go zaakceptować. Najgorsze chyba są korki, całe Zakopane zatkane od rana do wieczora i trzeba mieć stalowe nerwy by tu wjeżdżać / przejeżdżać samochodem.
Dla mnie Zakopane było miejscem z listy do odwiedzenia, nie oczekiwałam zachwytów, więc wyjechałam zadowolona. I pewnie wrócę, w innej porze roku, może bliżej górskich szlaków.
Dla mnie Zakopane było miejscem z listy do odwiedzenia, nie oczekiwałam zachwytów, więc wyjechałam zadowolona. I pewnie wrócę, w innej porze roku, może bliżej górskich szlaków.