Żelazny szlak rowerowy.

 Wycieczka rowerowa marzyła mi się od dawna, jakiś dalszy wypad na cały dzień. Szukając pomysłów znalazłam post na profilu FB Rowerem po Śląsku, opisujący najpiękniejsze trasy regionu, a wśród nich i tą - Żelazny Szlak Rowerowy. Link tutaj. A że był on określony jako łatwy, oraz kilometrowo przystępny(54km),to stwierdziłam, że dla mnie będzie w sam raz. 

Udało się ostatecznie w niedzielę wybrać z mężem i znajomymi B+P. Ruszamy z Godowa spod Urzędu Miasta, kierując się oznaczeniami w kierunku amfiteatru i charakterystycznego ronda z kolarzem. 


Za niedługą chwilę trasa skręca w ścieżkę rowerową wśród pól i łąk, poprowadzoną właśnie trasą dawnej kolei, od Godowa, przez Jastrzębie - Zdrój, aż do Zebrzydowic. Jedzie się tu bardzo przyjemnie, dużo odcinków wśród drzew i zieleni, bardzo sporadycznie wjeżdża się na drogi samochodowe. Jazda ścieżką tylko dla rowerów, szeroką i równą, to ogromy komfort.  Po drodze zachwycam się sielskimi widokami. 


Trasa jest jasno oznaczona, co jakiś czas znajdują się stacje do odpoczynku dla kolarzy. Ruch dzisiaj, mimo że niedziela, nieduży. Niebo jest zasnute lekkimi chmurkami więc pedałuje się raźno. Szkoda tylko że ja na rowerze mtb, a nie szosowym (mniej bym się zmęczyła, a cała trasa jest utwardzona).


Gdzieś po drodze, na wysokości Jastrzębia - Zdroju, zjadamy pyszne lody - smak czerwonej pomarańczy słodko kwaskowaty jest rewelacyjny!!

Nawet nie wiemy kiedy dojeżdżamy do Zebrzydowic, i wyjeżdżając z lasu jesteśmy już po czeskiej stronie. Tu od razu Karvina, objeżdżamy bokiem od strony dzielnicy Raj. Za Parkiem Zdrojowym tuż przy wale rzeki Olzy, robimy krótki przystanek na piwko, a potem jedziemy dalej, aż na Rynek.


Rynek prezentuje się bardzo ładnie, aż jestem zaskoczona! Niestety nie robimy przerwy, a zdjęcia są robione z wysokości rowerowego siodełka (przyczynę tego pośpiechu opiszę na końcu posta).


Zrobiło się piękne, słoneczne, gorące popołudnie. Przejeżdżamy wzdłuż bardzo malowniczych pól, aby dojechać do Petrovic u Karviny.


Tu czekają nas mały podjazd aby osiągnąć punkt graniczny - to chyba pierwszy większy podjazd na trasie więc nie jest źle, mimo iż w mięśniach prawie 50km zrobione.
 

Po polskiej stronie jeszcze dwa wzniesienia, pokonuję je spokojnym tempem, jestem już "na rezerwie" ale wiem, że nie mam wyjścia i muszę dojechać do końca. Odcinek Skrbeńsko - Gołkowice - Godów to już jazda wzdłuż drogi samochodowej, byle szybko do końca trasy.
Ufff....koniec!!
Zmęczona do kresu sił, nogi z waty, już mnie łapią skurcze i czuję ból w udach. Ale jestem też bardzo zadowolona - to była ogromna przyjemność, wysiłek fizyczny w takim otoczeniu przyrody to tylko radość, zielone endorfiny. I dumna jestem z siebie, że dałam radę, bo z reguły nie jeżdżę takich długuch tras; w dodatku w takim tempie i bez przerw.

I tu słowo komentarza skąd ten pośpiech. Otóż nasz towarzysz wycieczki to zapalony kolarz i chciał wrócić do domu aby obejrzeć ostatni etap Tour de France Femme. To był odcinek grozy, morderczy górski wyścig z metą na szycie Alp d'Huez. I nawet po przejechaniu mety przez liderki przez chwilę było brak odpowiedzi na pytanie "kto wygrał cały Tour?" Tak! Polka, Katarzyna Niewiadoma, o 4 sekundy wyprzedziła w klasyfikacji generalnej rywalkę i wygrała Tour de France Femme! 
Więc nasz pośpiech na rowerowej wycieczce znalazł na koniec dobre uzasadnienie.

Cała pętla wg aplikacji Garmin Connect to 53,5km, zajęło mi to ok. 3:21godziny. Szczerze polecam wszystkim całodniową wycieczkę tą trasą. Dobre wrażenia gwarantowane! 


Zdjęcie uśmiechniętych kolarzy dla potwierdzenia tej tezy.