Dolomity. Sella Ronda

 Główna atrakcja narciarskiego wyjazdu to słynna Sella Ronda. To kilka ośrodków narciarskich połączonych ze sobą tak, że można objechać na nartach cały masyw Sella. I to w dwie strony: zieloną i pomarańczową ścieżką. Nam udało się przejechać w obu kierunkach.

My zaczynamy w Santa Cristina, w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara. Wyjeżdżamy na Saslong  (wyciąg/stok narciarski) i potem już tylko góra-dół, od kolejki do kolejki albo wagoniku. Muszę przyznać że jeździ się FANTASTYCZNIE. Ilość ludzi w sam raz, warunki dobre, mimo iż na lekkim plusie, tylko 1-2 miejsca z muldami. Trasy narciarskie bardzo przyjemne, od niebieskich po czarne. Tak, jeździłam po czarnych trasach! A może bardziej je pokonywałam w dół, bo to raczej była walka o życie.

No i te widoki!! W pierwszy dzień pełne słońce, bezchmurny błękit.



Aż nie mogę się opanować przed robieniem zdjęć, żeby uwiecznić moją radość i szczęście, wdzięczność, ze tu jestem.


Zrobienie całego kółka to niezły wyczyn, można się porządnie zmęczyć. My zawsze dokładaliśmy jeszcze "coś" - raz Seceda, raz Marmolada; ostatecznie wychodziło 50km zjazdu!!

Pierwszy dzień był idealny, choć męczący. Ale żeby nie było, to następnego dnia robimy kółeczko w drugą stronę. I choć chwilami odwiedzasz te same miejsca, to szusujesz po innych stokach, więc nowe doznania, nowe widoki. Pogoda już trochę słabsza, ale i tak bawimy się świetnie.


Jedną z tradycji narciarskich w Alpach i Tyrolu, jest Apres Ski - czyli impreza od razu po skończonej jeździe, w narciarskim outficie, od razu przy stoku; z muzyką, śpiewami, tańcami w butach narciarskich - i dużą dawką drinków. Piwo, Aperol Spritz, Schnaps, albo Flying Hirsh (latający jeleń), typowe przeboje typu austriackie disco polo ("Mama Laudaaa",  "Auffe aufn Berg"). Czyli zabawa gwarantowana!