Puławy (08/2012)


Wyjazd – porażka, zwłaszcza dla mnie nastawionej na zwiedzanie zabytków.
Dlaczego?
Zaczęło się dobrze. Pałac Czartoryskich (wzniesiony za Lubomirskich w XVIIw.) prezentuje się okazale, choć wnętrza niedostępne  - po pierwsze siedziba Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa, a po drugie remont. Idziemy więc dalej, piękny, duży, stary park a w nim mamy do obejrzenia kolejne zabytki. Dodam ze wszystko miałam przejrzane wcześniej w internecie czy warte zachodu, stad apetyty miałam duże na piękne budowle i architektoniczne perełki. 

... i tu Zonk. Dom gotycki w remoncie, blaszany płot z zółtą tabliczką zastawia wszystko, panowie się uwijają na rusztowaniach. Obok tylko rzeźba w białym marmurze (Tankreda i Kloryndy). Przed nami moje marzenie czyli Świątynia Sybilli. ZONK!!! Remont! Całość szczelnie owinięta jakimiś burymi szmatami, w środku ekipa śpiewa hity lecące w radio. Wrrrrr.... Ok, ok, są dwa lewki  już gotowe przed wejściem (choć głowa raczej małpia, he he). Nic, idziemy do groty, płacimy za latanie z latarkami w skalnym labiryncie, Młody zestresowany że się zgubimy... Ale spokojnie, siadamy w parku, miło, wiewióreczki dookoła. W lepszym nastroju idziemy na drugi koniec parku aby zobaczyć Domek Żółty (Aleksandryjski) i resztę. Zonk kur... remont!! Schody angielskie są dostępne, uff, ale jakoś czar prysł. Cykam zwykłe pocztówki. Zniechęceni zawracamy, po co iść dalej, pewnie reszta tez w remoncie. Ech... te fundusze unijne... Wracamy podziwiając platany klonolistne, drzewa które nas zauroczyły na LaRamblas. Jeszcze szybki look na Wieżę Ciśnień i 
Łuk Rzymski  bo dostępne (jemu akurat remont mógłby się przydać) i tyle. Pałac Marynki oglądamy z okien samochodu.

Wniosek: do odwiedzenia kompleksu pałacowego w Puławach zachęcam za rok, na pewno będzie na co popatrzeć. Ja mam duuuży niedosyt.