KPG - Góry Kamienne, Waligóra 936m n.p.m; Góry Wałbrzyskie, Chełmiec 869m n.p.m.

Niedziela, wracamy do domu ale po drodze jest jeszcze plan do wykonania. I od razu wiemy, że nie będzie łatwo, bo nie dość że lekko zmęczone po wczorajszej wędrówce, to jeszcze pogoda dokłada swoje - jest duszno i gorąco. Ale ja jestem zawzięta, nie odpuszczę.

Idziemy na Waligórę z Sokołowska (nota bene śliczne miasteczko z zadziwiającą, piękną architekturą!) bo nie chciałyśmy tylko "zaliczyć" góry ale zrobić sobie wędrówkę. Szlak jest łatwy ale mało ciekawy, muszę przyznać, leśna droga bardziej przypomina spacer przez pola niż górską wycieczkę. Od schroniska Andrzejówka żółty szlak prowadzi na szczyt. I choć jest to krótki odcinek, to piekielnie ciężki - stromo, szlak to sypiąca się ziemia i kamienie, gdzieniegdzie korzenie pozwalające pewniej postawić nogę. Chwilami na czworakach, żeby było bezpieczniej. Zasapana na maksa docieram na szczyt. Złapawszy oddech podejmujemy decyzję wrócić naokoło żółtym szlakiem w dół by potem dojść do zielonego którym przyszłyśmy - po prostu nie wyobrażamy sobie zjazdu na d... po tym stromym zboczu. Robimy w sumie pętle 8km ale nie narzekam, zdecydowanie wolę iść dłużej a łagodniej, niż ryzykować kontuzję na stromym zboczu.


Z Sokołowska przejeżdżamy do Boguszowa - Gorce by wspiąć się jeszcze na Chełmiec. Jest bardzo gorąco i nie chce nam się, ale zaciskam zęby i idę. Najpierw szlakiem zielonym, łagodnie przez malownicze pola. Potem żółtym, stromiej, aż na szczyt. Wieża widokowa zamknięta niestety (gdy to piszę jest już ponownie udostępniona turystom), siadamy w cieniu, odpoczywamy. Jakoś to miejsce mi się nie podoba, przez te anteny i zabudowania jakoś tu bez klimatu. Morale mamy niskie, chęci małe ale wrócić trzeba; znowu wybieramy dłuższą trasę (dlatego, że końcówka żółtego szlaku stroma i po gołej ziemi znowu wydała nam się niebezpieczna) - zielonym szlakiem  przez Chełmiec Mały. Jesteśmy zmęczone choć zrobiłyśmy znowu tylko 8km, ale jest dopiero południe, my już 16km w nogach, jeszcze przed nami podróż do domu.


Cieszę się, że udało się zrealizować cały plan na wyjazd w Sudety, to dla mnie ważne. Fakt, rywalizuję z siostrą i bratową w zdobywaniu szczytów korony, ich ostatnia aktywność zmotywowała mnie i wzbudziła moją zawziętość. Ale też cieszę się, że wszystko się udało, dopisała pogoda, zdrowie i dobry humor. I że udało mi się nie odpuścić, nie sprzeciwił mi się też los. Mam poczucie, że życie jest krótkie, więc chcę z niego skorzystać jak najwięcej - i teraz się udało. Dziękuję.
Sudety są piękne, różnorodne i bardzo malownicze. Karkonosze to moja miłość, chyba na równi z Bieszczadami. Bardzo chciałabym bywać tu częściej, choć wiem, że w mojej sytuacji to niełatwe.