Krynica Zdrój
Sierpniowy długi weekend postanowiłam wykorzystać na realizację mojego projektu Korona Polskich Gór, więc kierunek Beskid Niski. Nie udało mi się znaleźć nocleg w ustronnym miejscu, więc wylądowaliśmy (ja i mój Małż) w Krynicy - Zdroju, Słotwinach oddalonych od centrum o ok. 1,5km. Piątek postanowiliśmy spędzić rowerowo i przejechać się Velo Krynica w kierunku Powroźnik i dalej. Zaczęło się bardzo dobrze, przyjemną ścieżką wzdłuż rzeki Kryniczanki.
Niestety, dojeżdżając do osady Szczawiczne złapały nas pierwsze opady deszczu a przed nami widok zapowiadał mocną zlewę. Więc zawróciliśmy i szybko wróciliśmy do Krynicy. Akurat kiedy dojechaliśmy pod pijalnię wód zaczęło porządnie padać, więc schroniliśmy się pod barowym parasolem na piwko aby przeczekać. Muszę przyznać, że było bardzo smaczne.
Po ponad pół godzinnej ulewie znowu wyszło słońce więc postanowiliśmy poznać uroki miasta i powłóczyliśmy się trochę. Nawet był pomysł aby wjechać rowerem na Górę Zamkową ale niestety podjazd mnie pokonał ;P
Krynica jest ładnym miasteczkiem - kurortem: wyremontowane deptaki, urocze stare wille w stylu podhalańskim. Czułam klimat przeszłości i zatrzymania się czasu. Unosił się gdzieś ponad jarmarcznymi straganami z "pamiątkami" i tłumami spacerowiczów robiących selfie.
P.S. Tak się złożyło, że to trzeci "Zdrój" - miejscowość uzdrowiskowa / sanatoryjna, jaką odwiedziliśmy. Przypadek czy znak czasu??!