Bułgaria. Sofia

 Kolejna wizyta w stolicy Bułgarii, znowu służbowo. Znam już centrum miasta więc łatwiej mi się po nim poruszać i tak naprawdę pokonuje wciąż mniej więcej te same trasy. Ale podróż zaczynam na lotnisku. I jak zwykle zaczynam robić zdjęcia w powietrzu.


Ogólnie widok z okna to jedyna z niewielu dobrych rzecz w tej podróży - ponad godzinę opóźnienia pierwszego lotu spowodowało że nie zdążyłam na drugi samolot, musiałam posiedzieć na lotnisku w Warszawie i ostatecznie do Sofii dotarłam dopiero wieczorem. Przygód z taksówkarzem nie będę to wspominać bo to nic miłego(no English), potem "zonk" w hotelu gdy się okazało, że nie mogę zapłacić kartą korporacyjną... a to tylko pierwszy dzień. No comment. Ogólnie drażniących sytuacji było podczas mojego wyjazdu całkiem sporo. Więc na jakiś czas chciałabym móc się nie ruszać z mojego ciepłego gniazdka służnowo. 

Ale wracając do Sofii i zwiedzania jej zabytków.

Znowu udaje mi się pospacerować po mieście dopiero wieczorem, kiedy dzień przechodzi w noc. To co mnie uderza prosto w twarz (tak z liścia), że mimo iż na drzwiach kościoła albo sklepu pisze do której są otwarte to nie udaje mi się wejść; są już zamknięte; nie ma się to też nijak do info w google mapy - ot taka bułgarska rzeczywistość, inne poczucie obowiązku i czasu (znowu do głowy mi przychodzą taksówki ale lepiej nie idźmy tą drogą...). Ostatecznie nie udało mi się nigdzie wejść do środka i zobaczyć wnętrza tych zabytków; szkoda bardzo... czy to oznacza, że do trzech razy sztuka?

Miejsca które zobaczyłam, to te same co we wrześniu, więc nie będę powielać opisu (więcej ode mnie tuta, reszta w googlach). Więc tylko wymienię z nazwy, to co widziałam o zmierzchu i po zmierzchu. Chyba to "po" mi się bardziej podobają, więc dzisiaj Sofia by night.

Sobór św. Aleksandra Newskiego.


Cerkiew Mądrości Bożej w Sofii.

Pomnik Cara Samuila

Cerkiew św. Mikołaja Cudotwórcy

Parlament i budynki rządowe widziane z Placu Nezavisimosti.

Cerkiew św. Paraskiewy.

Ogólnie wyjazd zaliczam do średnio udanych. Sporo dużych i mniejszych wydarzeń niepozytywnych. Poza nimi głównie praca. Z pozytywów niewiele, zobaczyłam tylko nową cerkiew (św. Praskiewy) i wypróbowałam nowy hotel. Reszta letnio - zimna. Ale nie będę narzekać. Biorę to co jest. Za parę dni mam nadzieję, że zapomnę o tych złych, trudniejszych chwilach.... i z każdego takiego doświadczenia postaram się wyciągnąć wniosek na przyszłość.

A wracając oczywiście widoki z okna...