Tatry Zachodnie. Na Starorobociański Wierch (2176m n.p.m.) przez Ornak
Wreszcie w tym roku udało się wyruszyć w Tatry! Zima surowa z ciężką pogodą, zmienną i śnieżną, sprawiła, że warunki były trudne. Wiosna przychodziła powoli, słońca nie było za dużo, więc śnieg wciąż zalegał w wyższych partiach i warunki były takie sobie. Ale ja stwierdziłam, że już nie wysiedzę. Jedziemy! W małym, stałym babskim gronie - najważniejsze, że w góry. Prognoza na weekend była wreszcie pomyślna więc serce pełne wiary i nadziei na udane chwile.
Planujemy trasę najpierw na Ornak od Doliny Kościeliskiej. A potem Starorobociański Wierch i zejście w dół do Doliny Chochołowskiej
Ruszamy w sobotni poranek ze słońcem i radością. Tuptanie doliną mija na pogawędce, obserwowaniu przyrody oraz strumienia pełnego rwącej wody.
Schronisko na Hali Ornak to jedno z naszych ulubionych, widok z niego piękny, na ośnieżone "w zeberkę" szczyty.
Ruszamy na Przełęcz Iwaniacką żółtym szlakiem do góry, mozolnie zdobywając kolejne wysokości. A na przełęczy ostatnie krokusy.
Teraz żmudne podejście na Ornak, kamienne stopnie pną się ostro do góry, więc co chwila zatrzymuję się na złapanie oddechu. I podziwianie pięknej panoramy. Gdzieniegdzie łachy śniegu, mokrego i śliskiego, więc trzeba uważać.
Już na grzbiecie Ornaka serce mi się cieszy na te widoki - szczyty wokół rzeźbione śniegiem wyglądają magicznie. Aż nie mogę uwierzyć, że aż tam idziemy! (na zdjęciu poniżej najwyższy szczyt na środku zdjęcia to właśnie Starorobociański Wierch).
Przechodzimy przez grzbiet do Siwej Przełęczy, tu dużo bieli jeszcze. Trochę z niedowierzaniem patrzymy, że na szczyt tylko godzina - wydaje się tak daleko! A gdy oglądamy się do tyłu, nie możemy uwierzyć ile już przeszłyśmy!
Szlak jest tu przeuroczy, blisko grani, z piękną panoramą na Ornak z jednej strony, Błyszcz/Bystrą z drugiej. I mimo iż sapię ciężko, to mi się podoba bardzo, że tu jestem.
Na szczycie Starorobociańskiego Wierchu ulga, radość, satysfakcja. Mogłabym tak siedzieć i podziwiać widoki w nieskończoność. Ale trzeba schodzić w dół, w kierunku Kończystego Wierchu. Zejście strome, śnieg mokry i śliski, trawa obok też. Idę czujnie, jak się obejrzę do tyłu to szczyt wygląda groźnie. A na szczęście droga przede mną bardzo przyjemnie się prezentuje.
Z Trzydniowiańskiego Wierchu nawet nie wiem kiedy przechodzimy na Kończysty Wierch. Ostatnie spojrzenie na ponoramę Tatr Zachodnich. Wielka radość, choć przede mną ostatnia trudność - zejście czerwonym szlakiem w kierunku Małego i Wielkiego Kopieńca - cały odcinek w lesie to strome schody, więc nogi dostają niezły wycisk. Ale co zrobić - zejść trzeba...
Dochodząc już do Doliny Chochołowskiej czuję ulgę, uff... teraz nudne tuptanie prawie 6km do naszej dzisiejszej nagrody w Leśniczówce Ziębowka - to nasz stały punkt programu, bo jedzenie smaczne i klimat przyjemny.
Cała wyprawa przypomniała mi czym jest górska wędrówka - piękne widoki i zmęczenie ciała, radość dla oczu, ból dla nóg. Jak ja to lubię!
Tym razem prawie 28km w nogach, tony pięknych chwil w sercu.