Budapeszt - cz.1

Budapeszt był na mojej liście miejsc do odwiedzenia już od dawna. Więc będąc na Węgrzech był to punkt obowiązkowy. Znalazłam nam dwa noclegi w Visit Hostel Budapest - blisko centrum, cena przystępna, całkiem wygodny (klima, łazienka, aneks kuchenny). Więc ruszamy na miasto.
Budapeszt ma dużo do zaoferowania, jest na prawdę przepięknym miastem. Nie będę się rozpisywać o zabytkach - widziałam prawie wszystko to co uznałam za warte zobaczenia w tak krótkim czasie. Aby było sprawniej to po mieście poruszaliśmy się na rowerach - polecam, jest szybko i wygodnie bo sieć ścieżek rowerowych jest bogata. Większość miejsc oglądaliśmy z zewnątrz bo nie jesteśmy fanami muzeów i historycznej wiedzy.

Zaczęliśmy od Wzgórza Gellerta do którego mieliśmy najbliżej. Najpierw przystanek przy skalnej kaplicy i rzeźbie św. Stefana patrona Węgier. Wspinaczka po schodach do góry w upalne popołudnie - ufff... ciężko było! Jedynie widoki rekompensowały nasz trud.
Pierwszą rzeczą jaką widzimy po dotarciu na szczyt to Statua Wolności, w jej cieniu odpoczywamy i po wyrównaniu oddechu i nawodnieniu się rozpoczynamy podziwianie widoków. Na prawdę są imponujące! Idziemy dalej w cieniu Cytadeli i podziwiamy płynący w dole Dunaj przepasany trzema mostami: zielonym, białym i łańcuchowym.


Po zejściu na dół wsiadamy na nasze rowery i przemierzamy fragment wzdłuż rzeki w stronę zamku  - tak aby się rozeznać w terenie, pooglądać okolicę i wypić zimne piwo w nadbrzeżnej knajpce. U podnóża Wzgórza Gellerta znajduje się ciekawy kościółek - kapliczka; niestety to smutny widok bo stanowi lokum bezdomnych... Wracając mijamy gmach Uniwersytetu Techniczno - Ekonomicznego. 
Wracamy do hostelu i planujemy jutrzejszy dzień - będzie intensywnie!


!! dopiero po powrocie zauważyłam na części zdjęć cień, najprawdopodobniej od poluzowanej osłony na obiektyw- ehh...!!