Pętla Boryszyńska rowerem - Międzyrzecki Rejon Umocnień
Nie jestem wielką fanką militariów, ale o MRU czytałam planując pobyt w Lubuskiem jako jednej z atrakcji wartej zobaczenia. A jak dowiedzieliśmy się, że można zwiedzać rowerem - ba!! kto z was jeździł rowerem pod ziemią, w bunkrach!!?? Zdecydowanie Pętla Boryszyńska na rowerze to coś dla nas! (do wygooglania ofkors).
Już na powierzchni obiekt prezentuje się ciekawie, nie nachalnie. Pan przewodnik, sympatyczny starszy człowiek z młodą duszą, opowiada o tym miejscu na luzie, bez przeładowania faktami historycznymi, datami, technicznymi specyfikacjami. Całość na luzie. Podoba mi się.
Punkt pierwszy to zniesienie rowerów pod ziemię taką oto klatką schodową, wąsko i stromą. To chyba jedyny minus całej przygody - totalny brak komfortu, zwłaszcza przy wnoszeniu rowerów na górę.
Ale jak już się to pokona to... jest fajnie!
Korytarze są wysokie, dzięki lampkom rowerowym i czołówkom jest wystarczająco jasno aby pedałować. Jeździmy trochę w kółko ale to nikomu nie przeszkadza - a może to wszystkie korytarze w tym podziemnym labiryncie wyglądają tak samo??! Na pewno stacje dworca, szersze i przestronniejsze to punkty charakterystyczne. Niestety fotografowanie przy skąpym świetle i w pośpiechu nie jest łatwe ale cośtam się udało. Zwiedzamy maszynownię, magazyny, miejsce dowodzenia - kwaterę główną. Robi wrażenie rozmysł i planowanie tego miejsca, aż strach pomyśleć co by było gdyby wszystko się udało Niemcom Hitlerowskim dokończyć...
W pętli Boryszyńskiej przetrzymywano też kilkaset skrzyń ze zrabowanymi skarbami - kosztownościami, dziełami sztuki, antykami. Część wciąż jest nieodnaleziona.
Bardzo ciekawa wycieczka, nie nudna, nietypowa dzięki rowerom. Na pewno zapadająca w pamięć.