Karkonosze. Przełęcz Karkonoska
Dzień drugi zaczynam wschodem słońca podziwianym sprzed schroniska Strzecha Akademicka.
Plan na dzień to długa wędrówka, bo aż do Śnieżnych Kotłów - ok.14km. w jedną stronę. Ruszamy więc niebieskim szlakiem do Spalonej Strażnicy, a potem już czerwonym szlakiem nad kotłem Małego i Wielkiego Stawu. Ach, co za panorama! Trzy schroniska, Mały Staw i Śnieżka!
Dochodzimy do Słonecznika ale nie zatrzymujemy się, przemy dalej. Szlak wiedzie spokojnie, bez przewyższeń, trzeba tylko uważać na kamienie pod nogami.
Dochodzimy do Przełęczy Karkonoskiej i robimy przerwę w schronisku Odrodzenie. Ostatnim razem (grudzień 2023) zatrzymaliśmy się w Spindlerovej Boudzie aby coś zjeść; a "Odrodzenie" to przecież bohater książki Sławomira Gortycha "Schronisko które przetrwało" (jestem fanką) - muszę je zobaczyć! Z zewnątrz robi wrażenie, w środku dosyć siermiężny, post-PRL-owski wystrój, nie zachwyca.
Posileni idziemy dalej. Niestety, ledwo dochodzimy do rozstajów szlaków, łapie nas ulewa! W kilka minut nasze buty są przemoczone na wskroś i woda nam się przelewa przy każdym kroku. A do celu jeszcze ok.8km.... Z bolącym sercem zawracamy, rozsądek wygrywa. Wracamy w mokrych butach, zmęczeni i trochę skwaszeni. Deszcz przechodzi tak szybko jak przyszedł, zostają po nim mgły - chmury oraz świeże, wilgotne powietrze.
Wracając idziemy do Lućnej Boudy. Ten hotel po czeskiej stronie ma cudowne położenie - w dolinie, a wokół nic tylko łąki. Budynek ogromny ( wciąż mnie zadziwia wielkość tutejszych schronisk i czeskich "boud", przy beskidzkich to są olbrzymy!), to nowoczesny, luksusowy hotel. Ale piwo z tutejszego browaru Parohać - pierwsza klasa; i ciekawe logo.
Wracamy potem do "naszej" Strzechy Akademickiej i suszymy nogi, odpoczywamy, patrząc na przewalające się za oknem chmury, mgły i opady. Aż do wieczora.