UK, Londyn, cz.3.
Niedziela to nasz ostatni dzień w angielskiej stolicy. Trochę już nam energii brak, stopy nie chcą pokonywać kolejnych metrów (lol). Więc wolnym krokiem idziemy przez Baker Street do Regent's Park. Muszę powiedzieć że jest piękny! Kobierce stokrotek, pachnące rosarium. Z przyjemnością robię sobie przerwę na trawie - cudownie.
Ale naszym celem jest Camden. Woow, co za szaleństwo!! Kolory, muzyka, subkultura, popkultura, totalny hajp!
Pełna wrażeń i oszołomiona kolorami, szumem, tłumem, robię krótki spacer nad kanałem.
Odpoczywamy długo, siedząc i jedząc, pijąc kawkę, rozmawiając.
A potem już tylko spacer na dworzec kolejowy, St.Pancras. A tuż obok jest King's Cross ze słynnym peronem 9 i 3/4.
I tu wielce pozytywne zaskoczenie: grzeczna kolejeczka ustawiona w wężyk i nadzorowana żeby nikt nie podchodził z boku; Pan do zdjęcia daje szalik, różdżkę i pokazuje jak się ustawić; a na koniec podrzuca końcówkę szalika żeby była w powietrzu! No brawo, oto jak można z klasą wykorzystać potencjał miejsca.
Odlatujemy. Zmęczona ale szczęśliwa. To był niesamowity weekend. Wiele zobaczyłam, a jeszcze dużo więcej można by odkryć. Gdyby tylko czas i budżet pozwolił. Ale zawsze można wrócić.