UK, Londyn, cz.1.

Londyn był zawsze na mojej "bucket list", więc gdy B zapytała "lecimy?", nie zastanawiałam się długo. A że nasi Panowie stwierdzili, że też chcą, więc polecieliśmy w piątkę na weekendowy City Break. Do tego fantastycznie się złożyło, że wylatywaliśmy w urodziny mojego Syna - prezent urodzinowy jak znalazł! 

Lot był spokojny i widokowy; zielona mozaika to już Wielka Brytania.


Dolecieliśmy wieczorem, więc zwiedzanie miasta zaczęliśmy od następnego dnia. Na pierwszy ogień idą oczywiście "główne" atrakcje stolicy. Mieszkaliśmy niedaleko Hyde Park, więc przez Green Park idziemy najpierw pod Pałac Buckingham. Akurat zaczyna się uroczysta zmiana wart więc tłumy i barierki - podziwiamy z daleka. Mój smuteczek, że nie udało się zobaczyć strażników w bobrzych czapach...


Idziemy dalej, przez The Mall, do Placu Trafalgar, nad którym góruje admirał Nelson. 


Przechodzimy dalej przez Whitehall, ulicę budynków rządowych, tu w zaułku jest Downing Street (okratowana i pod strażą więc kompletnie "niefotogeniczna"), zaś po drodze ciekawy pomnik poświęcony kobietom podczas II Wojny Światowej.


Dochodzimy do Westminster. Big Ben oczywiście przykuwa wszystkich uwagę, ale najpierw podchodzimy pod Katedrę Westminster. Robi wrażenie. 


Teraz w stronę Parlamantu i Big Bena. Idziemy na Most Westminsterski, cały czas podziwiając piękną panoramę.



Po drugiej stronie mostu skręcamy w lewo i idziemy bulwarem nad Tamizą, tzw. Queen's Walk. A po drodze zwiedzamy. Najpierw London Eye. Potem Teatr Narodowy, modernistyczny. I nadrzeczne plaże. I Teatr Szekspirowski. A w tle szklane wieżowce.



Przechodzimy pod mostem kolejowym, tu takie klimaty pubowo - morskie.
Potem ruiny Winchester Palace - pięknie skomponowane średniowiecze ze współczesnością!


Dochodzimy do repliki statku, The Hindle (zdjęcia brak bo w tle remont i ogólnie wrażenie chaosu), zatrzymujemy sią na lunch w The Old Thameside. Oczywiście fish & chips. Z widokiem na londyńskie City.


Pojedzeni, wracamy do Tate Modern, galerii sztuki nowoczesnej. Co ważne, w Londynie muzea są za darmo. Zwiedzamy, choć sztuka współczesna jest dla mnie czasem niezrozumiała. Ale jest min. komiskowy Lichtenstein, Diego Riviera i hamburger Warhola, Guerrilla Girls



Wchodzimy na Millenium Bridge i podziwiamy widoki, idąc do Katedry św. Pawła.



Świątynia jest majestatyczna. Ale nas już dopada zmęczenie. Kawa na pobudzenie i ruszamy do metra; a po drodze jeszcze Paternoster Square ze zwierzyńcem.


To był intensywny dzień, w nogach ponad 15km, w głowie i sercu moc wrażeń.