Chorwacja, Istria. Rovinj

Ponieważ na dzisiaj zapowiadano pogorszenie pogody i burze, rezygnujemy z rowerów i wybieramy piesze zwiedzanie miasteczka Rovinj. Parkujemy przy porcie więc od razu widzimy panoramę starego miasta - pierwsze wow!


Zagłębiamy się w wąskie uliczki starówki. Przepełnia mnie szczęście, bo jest tu bardzo malowniczo, klimatycznie; gdzie nie spojrzę, dostrzegam to "coś". Nie widać tego na zdjęciach, jednak soczewka oka z procesorem w głowie to najlepsza metoda na archiwizację wspomnień!


Najbardziej instagramowe ujęcie to ten wąski zaułek z zejściem do morza. Bez filtra. Pełen zachwyt!


Idziemy sobie spokojni dalej wokół wyspy, turystów jest "przyzwoita" ilość czyli można spokojnie podziwiać, fotografować, cieszyć się.


Tak dochodzimy do Cerkwii św. Eufemii. Malowniczo na szczycie wzgórza, króluje nad starym miastem. W środku sarkofag ze szczątkami świętej. Chociaż nie jestem zbyt religijna to robi na mnie wrażenie.

Schodzimy teraz w dół, znowu zatapiając się w wąskie, malownicze uliczki. Uliczka Grisia pełna artystycznych, nietuzinkowych sklepików - uwieńczenie wycieczki, przysłowiowa "wisienka na torcie". 

Potem już wchodzimy do portu, strefy kafejek i restauracji, tłumu ludzi i gwaru rozmów. Dla mnie koniec wycieczki.

Muszę przyznać, że dla mnie Rovinj było ogromnym zaskoczeniem na duży plus. Starówka urzekła mnie, oczarowała, dała mnóstwo wrażeń, smaczków, którymi się będę rozkoszować przez długi (mam nadzieję) czas.