Monte Lussari (02/2012)
W Camporosso i Tarvisio nie zawsze dopisywało nam słońce. W Polsce szalały arktyczne mrozy, we Włoszech śnieżyło - raz mocniej raz słabiej. Przekonaliśmy się, że pogoda "na dole" ma się czasem nijak do warunków "na górze".
Przykładem nasz plan odwiedzenia Sanktuarium Maryjnego na Monte Lussari (Sanktuarium Monte Santo Di Lussari). Znany motyw przewijający się na wszelkich prospektach, stronach www dotyczących okolicy - więc jak dla mnie Punkt Obowiązkowy wyjazdu.
A więc jedziemy zobaczyć. Akurat zrobiliśmy dzień wolnego od narciarskich przygód, pogoda w Camporosso ok - lekki śnieżek prószy, lekki mrozik, na piesze spacery w sam raz. Wyjeżdżamy kolejką na górę - 1800 m n.p.m. ... i tu zaskoczenie. Brrrr..... wieje tak że nie da się stać, śnieg zacina mocno, widoczność ograniczona, nie wspominając już o grubej warstwie śniegu która cieszyła narciarzy. Młody od razu zawołał "jedźmy już stąd!!" Eh... nie udało nam się wykrzesać na tyle energii, by wbrew pogodzie kontemplować widoki (jeśli już coś się wyłoniło z bieli), szanse na przebrnięcie do schroniska oceniliśmy na niewielkie a trud nieadekwatny do korzyści. Więc szybka fotka i zmykamy na dół wagonikiem. Na upartego zwiedzanie zaliczone - byłam, widziałam, hihihi.