Szwajcarskie wakacje cz5. Interlaken, Iseltwald, Brienzersee
Skoro wczoraj było zwiedzanie, to dzisiaj: pedałowanie! Wieczorem rozmawiając z naszą szwajcarską rodziną, zachwalali nam ten rejon, jeszcze nie Alpy ale już piękne górskie widoki w połączeniu z jeziorami. A że na piesze wędrowanie chętnych było za mało (tylko ja, haha!), to wybraliśmy rowery. Okazało się jednak, że choć obwód jeziora nie jest zbyt duży, ok.37km, to trasa rowerowa jest mocno górzysta, ponad 1000m przewyższeń, takie ostre, długie podjazdy. Ale postanawiamy przejechać chociaż kawałek - zobaczymy ile damy radę.
Zaczynamy w Bönigen, tuż przy samym jeziorze Brienzersee. Więc od razu "wow" - co za widok, co za kolor wody!!
Tak podładowani ruszamy, w słońcu gorąco (ok.34stopnie Celsjusza) ale widoki zacne.

Wjeżdżając w las robi się przyjemnie chłodno i ... stromo. Długi podjazd z nachyleniem do 8%, mozolnie przepycham pedały, odpoczywam łapiąc oddech... Gdy już wdrapię się do pierwszych zabudowań Iseltwaldu cieszę się że jest płasko - no i panorama jeziora otoczonego górami świetna. Mniej się cieszę z faktu, że do miasteczka zjeżdżamy w dół (bo to oznacza że z powrotem tam będzie trzeba się wpedałować).
W miasteczku robimy przerwę na przekąskę. Okazuje się, że do pałacu nie da się dojechać, wejść - szkoda. Więc w porcie patrzymy na odpływające statki turystyczne, robimy pamiątkowe zdjęcia bo panorama jeziora świetna.
Postanawiamy przejachać jeszcze kawałek za cypel, aby zobaczyć pałac - faktycznie, wygląda imponująco. Ale przy kolejnym podjeździe ja daję za wygraną - taki wysiłek to nie na taki upał! Moje serce i płuca płoną. Plus wizja powrotu i pokonywania przewyższeń znowu... Zawracamy. I jeszcze raz podziwiamy widoki Brienzersee.
Zjeżdżamy z powrotem, żałujemy, że nie wzieliśmy strojów kąpielowych, bo w tak upalny dzień ochłoda byłaby idealna. A woda w jeziorze okazała się o dziwo całkiem ciepła.
Ponieważ sił mi jeszcze zostało na jazdę "po płaskim", dojeżdżamy do Interlaken i do tamtejszych terenów zielonych, po drodze mijając kościół rzymsko-katolicki oraz pałacyk ("schloss").
Centrum jest zamknięte w związku z paradą (my natrafiamy na orkiestry dęte i konnicę w strojach średniowiecznych) - w końcu dzisiaj święto narodowe Szwajcarii 1 sierpień. Fajnie oglądać te tłumy ludzi ubrane w barwy narodowe, machające flagami, cieszące się i bawiące - ehh... u nas święto narodowe to martyrologia, narodowcy, wzajemne oczernianie się i wypominanie - zamiast najprostszego radowania się...
Wracając łapię w tle Alpy i lodowce - ach! Wracamy wzdłuż rzeki Aare i jej turkusowych wód.
A tu ciekawe zjawisko - do jeziora Brienzersee wpada wąska rzeka Lütschine z zupełnie innym kolorem wody, bardziej szarym - ciekawie widać jak te różne kolory się łączą.
Brienzersee zrobiło na mnie bardzo duże wrażenie - malownicze, z pięknym kolorem wody, otoczone wzgórzami, piekne widoki, idealnie do odpoczynku na wodzie lub na lądzie.
Trasa aby zobrazować profil jazdy ;)