Tatry. Dolina Kościeliska
Niedzielny poranek to weryfikacja kondycji i sił po wczorajszej "wyrypie". Nie jest najgorzej. Ale stać mnie tylko na krótki spacer; zwłaszcza że z dużym plecakiem na plecach.
Poranek jest pochmurny i bardzo wietrzny. Skoro i tak wracamy Doliną Kościeliską, to postanawiamy odwiedzić jej poboczne atrakcje.
Zaczynamy od Wąwozu Kraków. Choć jest tak nieduży, to bardzo malowniczy.
Przełazimy przez jaskinię Smoczą Jamę i spokojnie schodzimy do Polany Pisanej. Dalej w dół, Doliną Kościeliską aż do Lodowego Źródła. Tu skręcamy na niebieski szlak prowadzący na Polanę na Stołach.
O rany! Myślałam, że to będzie nieduże podejście, a jednak daje mi bardzo w kość! Zasapana i zmęczona siadam przy starych bacówkach. Ach, co za widok! Z Giewontem na dalszym planie. Jest pochmurno i mocno wieje, ale jest też bardzo urokliwie.
Potem już tylko w dół i do parkingu. W sumie ponad 10km z ciężkim plecakiem. Nie był to spacerek, ale niezła wędrówka.
Cały pobyt w Tatrach Zachodnich udany i bardzo pozytywny. Schronisko na Hali Ornak jest bardzo klimatyczne, ma niewątpliwy urok. A w sali pamięci, którą otwarto na chwilę, pamiątki przeszłości - też wspomnienia o Witkacym, który w Tatrach spędzał dużo czasu.