Dolina Pięciu Stawów Polskich, Morskie Oko
Pokonując ostatnie stopnie przy wodospadzie Siklawa otwiera się przed nami piękny (to za mało powiedziane!!) widok. Wielki Staw spokojny, pozwala ośnieżonym szczytom przeglądać się w wodzie i potęgować wrażenie jakie robią swym ogromem, majestatem, urodą. Kolor stawu od szarego przez granatowy do zielonego. Wokół kosodrzewina i szare kamienie. Chłonę widoki jak gąbka wodę. "Dla tych chwil warto żyć" powiedziała moja bratowa - i miała rację. Warto się pocić, męczyć, zmagać, bo nic nie odda tego piękna tego miejsca tak jak przyroda sama w sobie, bez śladów ludzkiej bytności, surowa a nawet groźna.
Po odpoczynku w schronisku ruszamy dalej, w końcu trzeba jeszcze wrócić. wybieramy szlak niebieski przez Świstówkę Roztocką. Podejście strome, schody, schody, schody... zatrzymując się na odpoczynek podziwiamy okolicę. Pięknie jest...
Po przejściu na drugą stronę wzniesienia otwiera się już widok na punkt końcowy naszej wyprawy - Morskie Oko. Nad tym stawem już gęsto od ludzi, odpoczywamy na kamieniach, podglądamy dzielnych szalonych idących na Rysy w śniegu, wariatów jeżdżących na snowboardzie w żlebie nad Czarnym Stawem pod Rysami, zapaleńców siedzących na Żabim Szczycie. Smutek i szacunek dla gór ogarnia nas w drodze powrotnej, gdy obserwujemy jak śmigłowiec TOPRu opuszcza ratowników w rejonie Mnicha - Wrót Chałubińskiego. Już w busie dowiadujemy się, że dziś pod Rysami czuwał św. Piotr, dwóch wziął ze sobą...
Bonus: tą samą trasę przemierzałam z moim obecnym mężem kilkanaście lat temu jesienią (1999r.). Pewne rzeczy się nie zmieniły przez te piętnaście lat - zwłaszcza te w tle ;)