Starigrad Paklenica
Wreszcie docieramy do Starigradu-Paklenicy, w to samo miejsce co w zeszłym roku, to samo pole namiotowe - nawet plac dostajemy ten sam co w zeszłym roku. Czujemy się jak w domu.
Czas dzielimy między morze a skały: plażowanie vs wspinanie. Niestety, pogoda zrobiła się troszkę kapryśna, ulewy i chmurki z których nie wiadomo co wyniknie. Na plaży łapanie rybek i krabów - była też ostryga i kałamarnica. Pyyyycha lody po 7kun za jedną gałkę - tamtejsza lopatija to jak 2 gałki u nas! Zaliczyliśmy powrót na kemping w ulewie, przy blasku błyskawic - ale posileni chorwackim, regionalnym gulaszem. Rozgrzaliśmy się rakiją od naszej gospodyni, nawet się dobrze komponowała z owocami morza. Rejs mini łodzią podwodną aby podziwiać strzykwy, rybki, wodorosty, hodowlę małż - nie jest to rafa koralowa ale wszystkim się podobało; a na zakończenie romantyczny zachód słońca.
Zaskoczyła nas "in minus" zmienna pogoda (a nie nie upały non-stop - choć dzięki temu noce były dobre do spania) i wyjątkowo zajadłe komary. To właśnie dlatego postanowiliśmy wrócić kilka dni wcześniej.
Cała reszta zdecydowanie "in plus" więc ponad dwa tygodnie chorwackiej przygody uznaję za bardzo udane, pełne wrażeń i niezapomnianych chwil.
Cała reszta zdecydowanie "in plus" więc ponad dwa tygodnie chorwackiej przygody uznaję za bardzo udane, pełne wrażeń i niezapomnianych chwil.