Francja. Chantilly.

W ramach wyjazdu służbowego miałam przyjemność spędzić cztery dni w naszym firmowym centrum konferencyjno - szkoleniowym we Francji, Serge Kampf Campus Les Fontaines (strona). 

Ośrodek znajduje się w XIX-wiecznym zameczku Barona Rotschilda, otoczonym terenem leśnym. Kompleks tworzą: zamek, gdzie jadałam posiłki i korzystałam z baru; budynek konferencyjny z salami i ogromną salą kinową; kilku willi z pokojami dla gości; pawilonu wellness & spa z basenem i sauną.

Zacznijmy od zameczku. Tu odbywały się nasze posiłki oraz spotkania przy drinku. Z zewnątrz budynek prezentuje się bardzo elegancko, że strzelistymi wieżyczkami, ozdobną elewacją oraz otaczającym go żwirowym dziedzińcem z ławeczkami pod starymi lipami. 

Mnie urzekły najbardziej wnętrza. Wysokie pomieszczenia, saloniki, z których każdy urządzony w innym stylu. Niektóre w stylu klasycznym odwołującym się do wieku - historii budynku; inne zaś łączące dawny styl z nowoczesnym, osadzonej w danej stylistyce. Ale wszystko ze smakiem i dobrym gustem. Cudo.

Za pałacem znajduje się rozległy park a w nim m.in. staw i dużo leśnych terenów. Ślady zwierząt są wszechobecne, od piór po ślady kopyt - mnie spotkała przyjemność spotkania sarny, zaś na stawie pływają oczywiście kaczki i łabędzie. Najwięcej niestety było jednak... komarów!

Wjeżdżając na teren kampusu znajdziemy najpierw kilka budynków ukrytych w lesie - tzw. ville, gdzie znajdują się miejsca noclegowe. Są one w stylu zupełnie innym niż główny budynek, trochę gdzieś przypominały mi styl norweski (domek - swiat Muminków !?). Pomiędzy poszczególnymi pawilonami biegną ścieżki - zadaszone kładki, które w nocy pozwalają trafić bezpiecznie do swojego pokoju. Same pokoje są czyste i wygodnie urządzone, bez luksusów, ale ze smakiem. Było mi tam komfortowo.

To tyle jeśli chodzi o kampus. A co poza tym?

W miasteczku Chantilly najbardziej znanym miejscem jest pałac i znajdujący się obok tor wyścigów konnych. Wybrałam się tam na spacer z koleżanką, późnym popołudniem, więc musiało mi wystarczyć oglądanie tych miejsc z zewnątrz (były już zamknięte dla zwiedzających).

Tory wyścigowe  robią wrażenie swoim rozmiarem, choć z daleka to tylko ogrodzona murawa; tuż obok toru znajduje się muzeum związane z jeździectwem w starym budynku


A po drugiej stronie ulicy stoi dumnie Château de Chantilly,  którego historia wiążę się z Henri d’Orléans, Duke of Aumale (celowo piszę nazwy po francusku, bo wg mnie lepiej oddają charakter tego miejsca). Pałac pięknie położony na wodzie prezentuje się bardzo okazale. Szkoda bardzo, że nie mogę pozwiedzać go z bliska.

Wracamy tą samą drogą przez miasteczko, które też jest bardzo urokliwe.


Podsumowując, Chantilly zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie, zamki piękne i przebywając w takich miejscach, łatwo jest się oderwać od rzeczywistości. Dla mnie to był piękny czas, mimo iż praca zajmowała większość czasu to bardzo się cieszę, że mogłam złapać te wyjątkowe momenty.