Słowenia - Kobarid i okolice
W tym roku planem na wakacje był brak konkretnego planu - a może to był właśnie plan? Wiedzieliśmy z kim (2-3 rodziny, stałe grono) i kiedy (druga połowa lipca), mniej więcej gdzie (Słowenia i Włochy – ten punkt zmieniał się najczęściej ze względu na pogodę) i co będziemy robić (rowery, wspinaczka, woda). O dziwo, nawet ja, która jest zawsze zorganizowana, zaplanowana, przygotowana na wszystkie opcje, poddałam się temu luzowi; zupełnie beztrosko podeszłam do tematu zakładając, że wszędzie będzie dobrze. I było.
A zaczeliśmy od Słowenii, Alpy Julijskie, rejony Triglavskiego Parku Narodowego.
Najpierw szukamy miejsca na nocleg - dla 5 rodzin to nie takie łatwe. W końcu trafiamy dzięki radom lokalersów na Kamp Rut w miejscowości Kobarid. Nieduży, kameralny, niewiele ludzi, dobra infrastruktura, do miasteczka 5 minut rowerem. Dla nas idealnie.
Zapoznanie z okolicą oczywiście na rowerze. Pierwsza wycieczka to jazda nad rzekę Soce, po drodze most Napoleona, podglądanie kajakarzy/ raftingu, piękne widoczki i pogoda super. Rzeka Soca zrobiła na mnie największe wrażenie swoim szmaragdowym kolorem; to co widziałam w internecie nie okazało się fotograficznym podrasowaniem, skała plus woda rzeczywiście dają tu niespotykany, piękny szmaragdowy kolor.
Jadąc wzdłuż rzeki przez okoliczne wioski cieszymy się ciepłem, przyrodą, spokojem. Znajdujemy też miejsce by zanurzyć się w wodach rwącej rzeki – ja tylko stopy bo temperatura wody 12-15 stopni nie więcej; ale dzieciakom to nie przeszkadzało aż tak.