Bombaj. Mumbai. cz 4 Co jeszcze?
Co jeszcze poza wycieczką, bardzo udaną? Mnóstwo wrażeń.
Ruch drogowy. Nie wiem jak to opisać... po pierwsze tuk-tuki - mini taksówki, królowe dróg pełzające jak mrówki. Plus skutery wciskające się gdzie popadnie. Plus piesi chodzący jak chcą przez drogę. No i oczywiście samochody - całkiem dobre modele dobrych marek. A sposób jazdy... głośny. Trąbienie to podstawa, swoista muzyka ruchu drogowego. Styl jazdy mocno dowolny, w wielu miejscach nie ma pasów jazdy na drodze bo i tak nikt by się ich nie trzymał, jak tylko gdzieś jest trochę miejsca to się jedzie, trochę w prawo trochę w lewo byle do przodu. O dziwo kierowcy się nie denerwują, kulturalnie sobie trąbią i jadą dalej. Wypadków nie widziałam więc chyba jest bezpiecznie. Ale nie polecam obcokrajowcom próbować się sprawdzić.
Jedzenie. Nie ma co pytać czy jest pikantne. Nawet jak odpowiedź brzmi "not spicy" to trzeba się nastawić na mocne pieczenie w ustach. Smaki dobre, dużo sosów, past w których znajdziesz mięso, warzywa i dużo dużo różnych przypraw. Indusi uwielbiają słodycze, ich słodkości to zabójcza dawka cukru. Ja smakowałam wszystkiego po trochu; połowy nazw nie znam i nie zapamiętałam ale na pewno mogę wymienić z mojego menu
- gulab jamun - stężenie cukru ok. 120 %
- dosa - naleśniki ryżowe z różnorakim nadzieniem
- roti/chapati - naleśniki do maczania w sosach
- papadam - kruche chipsy do smakowania z różnego rodzaju chutney'ami
To co ja konsumowałam też się znalazło na kilku zdjęciach choć starałam się nie robić obciachu przy ludziach. Hitem stał się w naszym gronie paan - podawany na koniec posiłku odświeżający dodatek do żucia wspomagający trawienie; wygląda ładnie, smakuje jak mydło. Ubaw gwarantowany.

Bieda. Kontrasty widoczne na każdym kroku - tuż obok nowych, nowoczesnych budynków znajdziesz slumsy - królestwo blachy falistej i folii. Na ulicach brudno chaotycznie.
Najbardziej jednak podobali mi się ludzie. Hinduskie kiwanie głową, podobno ma różne znaczenie ta ich specyficzna mowa ciała, mnie urzekała. I kobiety w kolorowych, zdobnych sari, kamizach lub churidarach (długie tuniki, nie rozróżniam która jest która) - próbowałam uchwycić ten klimat robiąc zdjęcia z ukrycia, stąd jakość słaba...
Co jeszcze?.... mnóstwo, mnóstwo, mnóstwo. Trudno wszystko opisać.
Indie na pewno zostaną w mej pamięci i moim sercu.