Andaluzja. Caminito Del Rey

 Moje marzenie od dawna. Pierwszy raz usłyszałam o tym miejscu ładnych parę/parenaście lat temu, w ramach grup wspinaczkowych, opowieściach o "wspinie" w Hiszpanii, rejonie El Chorro. Wówczas Droga Króla była szlakiem wspinaczkowym, swego rodzaju via ferratą. To tak pobudziło moją wyobraźnię, że chciałam to zobaczyć. Kiedy w 2015 otwarto trasę turystyczną ucieszyłam się bardzo, że będę mogła to zobaczyć, kiedyś... To marzenie zostało, a terez udało się zrealizować. 

Jak tylko kupiłam bilety na samolot, to zaczęłam szukać biletów do Caminito del Rey. I tu szok - okazało się, że nie ma już wolnych w danym tygodniu na samodzielne zwiedzanie. Więc wybrałam opcję z przewodnikiem - ostatecznie fajnie bo ciekawie opowiadano o tym miejscu i zawsze się możesz odłączyć jak chcesz; minus taki, że nie da się pogodzić słuchania przewodnika z robieniem zdjęć bez ludzi w tle. Zresztą ludzi dosyć dużo i tak i tak więc ostatecznie wyszło ok.

Samochód zostawiamy na parkingu przy centrum informacyjnym (Centro Reception Visitantes), stąd busem jedziemy pod El Kiosk. Przechodzimy skrótem, czyli tunelem w skale na drugą stronę i przed nami widok na dolinę i rzekę/zbiornik wodny Embalse de Gaitanejo. Po kilkunastu minutach marszu dochodzimy do punktu startowego; zaopatrzeni w sluchawki i kaski ruszamy na wędrówkę. Najpierw widzimy tuż nad początkiem pierwszego kanionu kaskadę wody oraz pozostałości starej ścieżki i pamiątkową tablicę (drugie zdjęcie). Pierwszy wąwóz jest wąski, ściany na przeciw nas są bilsko, latają tu gołębie i od nich ma też nazwę potoczną "Gołębi wąwóz". Jest tutaj też most króla, który wybudowano aby władca mógł przejść na drugą stronę i wsiąść do pociągu.




Ta część wycieczki przez skaliste wąwozy kończy się pięknym widokiem na dolinę i seledynową rzekę Rio Guadalhorce. Dalej dziemy leśną sieżką, na szczęście jest trochę cienia bo gorąc niemiłosierny.



Przed nami perełka wycieczki, czyli ostania, trzecia część wąwozu, z zapierającymi dech widokami. I znowu - to takie miejsce, że co dwa kroki widzisz to samo pod innym kątem, z innej perspektywy - ale zawsze zachwycające. Tutaj ścieżka prowadzi w kształt litery U, dzięki czemu można fajnie zobaczyć stare, betonowo-żelazne ścieżki; a nad nimi nowe - turystyczne. A na przeciwległej ścianie kanionu urokliwy fragment tunelu kolejowego - wow, jak oni to wybudowali! 
Przed końcem kanionu otwiera się widok na ostatni most Garganta del Chorro i rzekę w dole - i to jest DUŻE WOW!! 



Filmiki trochę lepiej oddają te zachwycające panoramy. Ale to nie to samo co uchwyci oko w połączeniu z sercem.

 

Nowy most po którym przechodzimy jest wiszący, stalowy, lekko buja (przy dużych wiatrach podobno jest niezła huśtawka!). Za nim jeszcze kawałek po skalnej ścianie i schodzimy na zbocze, ściągamy kaski i w upale idziemy ok 1,5km do miasteczka El Chorro, skąd busikiem docieramy do punktu startu.

Cała wyprawa była fantastyczna, dla mnie pełnia szczęścia i spełnienie. Widoki zapierające dech, towarzyszył mi nastrój odkrywcy, połączony z duchem tajemnicy i szacunkiem dla historii tego miejsca. Piękne, niezapomniane przeżycie. Wdzięczna jestem, że zrealizowałam swoje marzenie. A moją radość widać na tych zdjęciach, aż bije ode mnie.