Tatry Słowackie. Żabie Stawy Mięguszowieckie

Po sobotniej wyprawie na Koprowy Wierch, w niedzielę miałam ochotę na odrobinę lenistwa. Poranek był pochmurny, więc tym bardziej postanowiłam powoli wejść w ten dzień. Po pysznym śniadaniu i krótkiej drzemce (wstaliśmy 5:30 bo część z ekipy szła na Rysy), postanowiłam się ruszyć - szkoda marnować czas! Najpierw spacerek wokół Popradskiego Plesa. Bardzo tu malowniczo.


Ale to tylko 1,2km, 20minut spaceru; muszę znaleźć jakąś inną trasę na dzisiaj. Wybór niewielki, bo tu tylko trzy główne szlaki. Postanawiam ostatecznie wyjść znajomym na przeciw i wybieram za cel Żabie Stawy Mięguszowickie, po drodze na Rysy. Czyli najpierw niebieskim szlakiem do rozdroża, tutaj odbicie na szlak po prawiej stronie, czerwony.

Ruszam. Chmury powoli unoszą się i wraca błękitne niebo, nad Koprowym jeszcze szaro-biało, nad Rysami błękit.


Powoli, na spokojnie, idę sobię trawersami, podziwiam widoki, cieszę się słońcem. I tak dochodzę do doliny ze stawami. Pięknie tu, surowo ale  też ujmująco. Robię sobie przerwę, siadam na kamieniu - i patrzę.

Jest ciepło (nieprzyzwoicie ciepło jak na koniec października) ale wieje wiatr. A wtedy wiadomo - cytując kabaret: "najgorszy jest wiatr". Więc gdy poo pół godzinie robi mi się zimno, postanawiam podejść jeszcze kawałek do góry, tak aby być w słońcu; wypatruję też na znajomych schodzących już z Rysów
Nie przeszłam jednak wiele, zaraz ich spotkałam, więc zawróciłam z nimi i zeszłam w dół. Jeszcze zupa soczewicowa w górskim hotelu, i schodzimy na dół do Strbskiego Plesa czerwonym szlakiem. Koniec wędrowania na dziś, koniec na ten weekend.

Mimo iż miało być "lajtowo" to wyszła całkiem przyjemna wędrówka. Żabie Stawy okazały się jakoś blisko (znowu patrzę z perspektywy startu nad Popradskim Plesem) i szło mi się dobrze, bez presji i stresu. Co widać na załączonym obrazku.


Tym razem mapka trasy trochę skomplikowana, mniej więcej tak wygląda wg www.pl.mapy.cz


Podsumowując cały weekend w Tatrach Słowackich, muszę przyznać, że doceniam je coraz bardziej.
Począwszy od atmosfery tamtejszych miasteczek (Tarzańska Łomnica, Stary Smokowiec) gdzie ma się wrażenie, że jest spokojnie (bez krzykliwych reklam, neonów, chińszczyzny na chodnikach i ogłupiającej muzyki). Aż po szlaki - długie, malownicze, nie zatłoczone tak jak po polskiej stronie. No i Górski Hotel nad Popradskim Plesem - myśleliśmy że to schronisko, a bardziej standard hotelowy (śniadanko z prosecco wymiata!); mimo iż położone w tak wyjątkowym miejscu, nie ma tu tłumów, obsługa miła, czysto i wystarczająco wygodnie, ceny przyzwoite (25eur nocleg, 15eur śniadanie)
Moge śmiało polecić to miejsce, te szlaki.

I jak zawsze - wracając, planuję kolejną wyprawę w góry.